Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Reklama - Paradoksalna Fascynacja i Kameleony
dodano 18.06.2007
Dziś troszkę o mojej obsesji reklamowej. Mam fioła na punkcie karmienia nas paszą promocyjną. Nie znam się szczególnie na temacie, więc jeśli trafią tu jacyś specjaliści - potraktujcie to jako raport z konsumenckiej strony barykady.
Fascynacja
Siedzę przed telewizorem. Właśnie skończyły się Wiadomości. Moja żona i teść wpatrują się w ekran, ja z nimi. Na co patrzymy? Na reklamę soku owocowego. Widzieliśmy ją już 10 razy, ale i tak patrzymy. Proszki, kremy, podpaski. Czasem ktoś rzuci "O matko znowu ta denna reklama Ariela"... Ale i tak patrzymy.
Czasem puszczą coś nowego, niekiedy śmiesznego - ostatnio coraz częściej trafiają w nasz gust - chyba jako młode małżeństwo stajemy się jednym z głównych celów, w jaki wymierzono wysiłek dyrektorów kreatywnych?
Ale jak puszczają same nudy to i tak patrzymy. Zdarza się, że uda mi się opamiętać, wtedy patrzę na moją żonę, jej siostrę, teścia, mojego ojca. Wszyscy z uwagą śledzą kolejną powtórkę trzydziestosekundowego filmu o batonikach. Może gapimy się w ekran, bo boimy się, że umknie nam coś ważnego? Że nie załapiemy się na promocję, nowy trend, obniżkę?
Kiedyś Benny Hill puszczał na video urywek filmu mając nadzieję, że przechodzący facet się w końcu raz spóźni i nie zasłoni cycuszków pewnej laski. Może liczymy, że za 20 razem zmieni się jakiś szczegół danej historyjki? Bo przecież wiele kampanii tak jest skonstruowanych.
Widzę po sobie i moich bliskich, że reklama potrafi nas zafascynować i przykuć uwagę do ekranu. Nawet jeśli głośno mówimy o tym, że jest denna, nawet jeśli skarżymy się, iż coraz jej więcej, a w dodatku puszczają ją o ton głośniej niż resztę programu.
Wydaje mi się, że kiedyś po prostu wciskaliśmy "Mute" w trakcie przerw reklamowych i rozmawialiśmy ze sobą. Teraz wpatrujemy się w telewizor.
Kameleonizacja
Ciekawe, czy fascynacja reklamą ma coś wspólnego z innym trendem - nie wiem, jak się fachowo nazywa, ale mi przychodzi do głowy kameleonizacja przekazu promującego, podszywanie się pod treść właściwą lub przenoszenie go poza ramy wyznaczone "jinglami" oznajmiającymi blok reklamowy. Mam wrażenie, że tak, jesteśmy bowiem coraz bardziej i bardziej wystawieni na działanie reklamy - kolejne granice zostają przekroczone, a my chcąc nie chcąc godzimy się na to. Sytuacja przypomina mi nieco przesadne dotlenienie organizmu - czuję się, jakby ktoś do atmosfery wmieszał zbyt dużo tlenu. Robi mi się niedobrze, ale nie mogę przestać oddychać.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW