Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Refleksje na temat EURO
dodano 25.07.2007
Cofnijmy się w czasie, by trochę podumać na temat Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Na początek rok 2000 - mistrzostwa w Belgii i Holandii, pierwszy raz rozgrywane w dwóch państwach.
Wielu z was zapewne wspomina finał tamtej imprezy, bo jak to zwykle bywa, spotkania decydujące o tytule najlepiej zapadają w pamięć. Do 94 minuty Włosi byli pewni zdobycia pucharu Henri Delaunaya - po golu Marco Delvecchio z 55 minuty prowadzili 1:0. I już, już byli na podwórku, już witali się z gąską, już wyciągali i odkorkowywali szampany, gdy tu nagle...
Gol Wiltorda kompletnie załamał Włochów. Do dzisiaj mam przed oczyma pełną rozpaczy minę Francesco Toldo, patrzącego, jak piłka nieubłaganie wpada do siatki. Dzieła zniszczenia dokończył David Trezeguet, strzelając złotego gola w 13 minucie dogrywki. Sam finał dostarczył emocji dopiero w końcówce, wcześniej dominowała nudna, bezbarwna gra.
Dramaturgii nie brakowało za to w półfinałach belgijsko-holenderskiej imprezy. W pierwszym z nich, mistrzowie świata Francuzi zmierzyli się z rewelacyjną Portugalią. Organizatorzy kolejnego EURO przeszli przez fazę grupową jak burza, a do kolejnych wygranych prowadził ich będący u szczytu swej formy Luis Figo. W inauguracyjnym meczu z Anglikami przegrywali już 0:2, gdy przepięknym golem w samo okienko dał on sygnał do odrabiania strat. Były to czasy debiutu kamer umieszczonych w górnych rogach bramek. Nie dziwota więc, że po tak potężnym uderzeniu jedna z nich trzęsła się parę ładnych sekund...
Ostatecznie Portugalczycy wygrali z ekipą Kevina Keegana 3:2, a w kolejnych spotkaniach grupowych ograli Rumunię 1:0 i upokorzyli Niemców 3:0 (mimo wystawienia rezerwowego składu). W ćwierćfinale przyszedł czas na Turków i zwycięstwo 2:0 po dwóch bramkach świetnego na tym turnieju Nuno Gomesa. A propos Turków... Jako jedni z pierwszych boleśnie przekonali się o kunszcie aktorskim Filippo Inzaghiego. "Superpippo" w bezczelny sposób przewrócił się w polu karnym, a szkocki sędzia Hugh Dallas dał się nabrać, dyktując jedenastkę "z powietrza" (lub jak kto woli "z kapelusza"). Nie muszę chyba dodawać, że ów karny pozwolił Włochom na wygraną 2:1 i w ostatecznym rozrachunku zapewnił pierwsze miejsce w grupie...
Wróćmy jednak do reprezentacji Portugalii. Półfinałowy mecz z Francuzami ułożył się dla nich bardzo korzystnie - od 17 minuty prowadzili po golu niezawodnego Nuno Gomesa. "Trójkolorowi" zdołali odrobić tą stratę dopiero w drugiej połowie dzięki bramce Henry'ego. Dogrywka długo nie przynosiła rozstrzygnięcia. Wydawało się, że sytuacja z 1984 roku, kiedy to Francuzi przechylili w meczu z Portugalią szalę na swoją korzyść, tym razem nie będzie miała miejsca w dodatkowym czasie gry. A jednak...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW