Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Zagubione odgłosy
dodano 03.08.2007
Pewien słynny poeta polski, który w swoim słynnym utworze pisał, że jego ojczyzną jest Litwa, a konkretne tereny położone dziś na Białorusi, wybrał się kiedyś na tereny dzisiejszej Ukrainy, konkretnie na Krym, należący niegdyś do Turcji.
Oczywiście nie chodzi tu teraz o to by powstało wypracowanie o słynnym poecie lecz o to, że pewne osoby o zbytnich skłonnościach romantyczno-sentymentalnych mogą wspomniane rymowanki poczytać jako swoisty przewodnik turystyczny i zapragnąć udać się w opisane miejsca. Rzeczą oczywistą jest, że od czasu napisania wierszyków, czy raczej sonetów, o których mowa, musiało się trochę na Krymie pozmieniać. Zdawało się jednak, że skoro wtedy odgłos izanu gubił się cichym wieczorze to jeśli się teraz pojedzie i dobrze poszuka to może się jeszcze go znajdzie. W końcu, skoro co wieczór się gubił się choćby jeden odgłos, to musiało ich łącznie dużo zaginąć i jest szansa, że jeszcze nie każdy znaleziono. Dźwięki i słowa są przecież czymś tak ulotnym, że uchwycenie tych sprzed wieków może niewątpliwie stać się wyłącznie udziałem tych, którzy wsłuchują się bardzo dokładnie. Pojechałem do Bakczysaraju zbadać osobiście jak się dziś sprawy mają, licząc oczywiście, że się sam w jakiejś cichej kontemplacji i podziwie zagubię.
Zweryfikowało mnie życie jak zwykle i zamiast tego, co sobie w umyśle zarysowałem, zagubiłem się w hałaśliwym tłumie turystów nie mogąc nawet zorientować się gdzie jest koniec kolejki nie mówiąc już o fontannach haremu. Po odstaniu swojego i doświadczeniu radości z faktu, że udało mi się zakupić „ruski bilet”, który jest znacznie tańszy niż ten dla gości zagranicznych, dostałem się wreszcie do pałacu. Zwiedzanie odbyło się z przewodniczką, która, jak się zdaje bardziej koncentrowała się na stronie faktograficznej niż nasz wieszcz, nic jednak nie słyszałem ze względu na sprzężenie jej wypowiedzi z wypowiedziami innych przewodników ciasno upakowanych na niewielkiej powierzchni. Łatwo się domyślić, że te sprzężone i niezrozumiałe przewodnicze wyłuszczyny wzbogacane były przez ogólnopanujący jazgot nieprzewodników. Harem naturalnie był, ale czy harem jest haremem, gdy nie ma w nim tego, co właściwie jest najistotniejsze. Czy biblioteka to regały czy regały plus woluminy? Niemniej jednak uznałem, że jeśli mam już wieszcza mieć za przewodnika to lepiej wesprę się o Judahu skałę i popatrzę na morze. Wspiąłem się więc wysoko, by wesprzeć się gdzie nikt inny się nie wspiera i nie myślałem już o żadnych izanach lecz zachłystywałem się widokiem. Nie sądziłem wtedy jeszcze, że kiedyś dane mi będzie w pełni doświadczyć gubiących się dźwięków dochodzących z minaretu, i to autentycznie wieczorem a nawet w nocy. A nastąpiło to w kraju wylegującym się po przeciwległej stronie morza, na które spoglądałem.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW