Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Pokolenie 1200 zł brutto
dodano 17.08.2007
Od najmłodszych lat wszyscy powtarzają „ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz”. Młodzi ludzie często wierzą i ufają tej maksymie.
Najpierw podstawówka, później szkoła średnia i wreszcie studia – ostatni etap nauki dla większości ludzi. Po 17 lub 18 latach nauki wreszcie trzymam w ręku dyplom, jestem magistrem. Przez cały czas nauki wpajano mi do głowy, że robię to by mieć lepszą pracę, i życie. Krótko po zakończonych naukach odbywa się weryfikacja mojego światopoglądu - rozmowy kwalifikacyjne i szukanie pracy. Na dzień dobry odwiedzam Powiatowy Urząd Pracy. Nie wiem po co tam w ogóle poszedłem, myślę że po części z tego iż ufałem w instytucjonalizm i system jako taki. Pani kierownik mówi mi, że nie ma pracy dla magistrów w moim powiecie, ale że w Łodzi (500 km dalej) budują fabrykę Della i tam praca będzie.
To mój pierwszy kryzysowy moment. Kryzys dopada mnie i towarzyszy mnie przez długi czas. Źródłem kryzysu jest sytuacja w moim domu rodzinnym. W domu nigdy się nie przelewało. Ojciec zmarł jak miałem kilka lat. Dlatego czułem, iż muszę mieć jakąś pracę, by nie czuć się pasożytem we własnym domu. A poza tym siedzieć w domu przez cały dzień? Też nie dla mnie. Po kilku rozmowach kwalifikacyjnych wreszcie załapuje się na staż w Starostwie. Przez 3 bite miesiące nic tylko przegląd prasy, proszone lub nie kawki z paniami urzędniczkami i to wszystko za 400 zł! Czy po to człowiek się uczy? Staż kończy się i znowu rozsyłanie CV, rozmowy kwalifikacyjne itp.
Wreszcie udaje się dostaje swoją pierwszą pracę. Zostałem konsultantem w salonie jednej z sieci komórkowej. Z początku wszystko jest okey. Głównym plusem tej pracy jest kontakt z ludźmi, minusem są zarobki - 1000 zł brutto + prowizja. Na jaką prowizję można liczyć w mieście, które ma 15 tyś. mieszkańców? Na nie wielką. Po trzech miesiącach zostaję kierownikiem swojego salonu, teraz oprócz kontaktu z ludźmi mam na głowie wszystko. Od kadr, księgowości po reklamę włącznie. Myślałem że chociaż kasa większa, a tu klops - 1200 zł brutto. Nie kręcę nosem, tylko pracuję, ale po 4 miesiącach zdaję sobie sprawę z tego, że w tej profesji i w tym miejscu już więcej nie osiągnę. Wypalenie nadeszło bardzo szybko, ale złożyło się na to wiele czynników. Nie przesłana na czas pensja, brak obiecanej prowizji i nagrody za wyniki. Mam dosyć! Znów zaczynam szukać pracy. Po kilku spotkaniach, rozmowach mam nic, wielkie zero.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW