Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Obrazek z osiedla
dodano 26.06.2008
Obrazek z życia osiedla robotniczych, popeerelowskich hotelowców...
Wychodzę do osiedlowego sklepiku po... majonez. Zwyczajnie. Małe sklepiki mają to do siebie, że można nawet w różowych klapkach i starym dresie (co nie oznacza, że tak się właśnie ubrałem) wybrać się na zakupy. Mijam zatłoczony parking wzdłuż osiedla robotniczych hotelowców, dawniej zajmowanych przez delegacje studiujących tu bonzów z Afryki i Azji. Podobno co jakiś czas podjeżdżają jeszcze limuzyny z czarnymi ważniakami, którzy robią sobie zdjęcia na tle starych budynków, gdzie spędzili studenckie życie. W kawalerkach z jednym pokojem o powierzchni 30m2 "tymczasowo", od dwudziestu, a i trzydziestu lat mieszkają całe rodziny. Trójka dzieci, mąż alkoholik, syn w dresie z paskami, córka w gimnazjum wymalowana na wzór okładki "Bravo", przez co można się pomylić i wziąć ją za osiemnastolatkę i żona, standardowo donosząca ciągnące do ziemi, przeładowane siatki z okolicznej "Biedronki" plus wielki pies niebezpiecznej rasy. Dzieciaki zarysowały kawałkami znalezionych gdzieś pustaków parking, wyrysowując sylwetki ludzi, kwiaty, czasami układ wymarzonego mieszkania z trzema pokojami.
Z parkingu skręcam w uliczkę/ plac okupowany przez gromadę grających w piłkę. Ośmiolatki grają z czternastolatkami. Trzynastka ubrana w mini pokazujące majtki, głęboki dekolt i porwane rajstopy mizdrzy się do osiemnastolatka z golfa II. Kilka sześcioletnich dziewczynek wdrapuje się na płot, odgradzający mój hotelowiec od reszty osiedla. Muszą pokonać przeszkodę, bo kilka dni temu pan konserwator załatał dziurę w płocie. Załatał nie na długo, ale chwilowo dzieciaki mają ciekawsze zajęcia niż rozsupływanie metalowych węzłów. Czteroletnia, przynajmniej tak sądzę, Olka snuje się jak zawsze. To przytula się do jednej ze starszych koleżanek, to do drugiej, łazi za dzieciakami niczym pies, prawie nic nie mówi. A kiedy zostawiają ją samą, bo to w końcu taka kula u nogi, zabawka na chwilę, ta wyje wniebogłosy. Ale matka nigdy nie przychodzi.
Dochodzę do sklepu. Przywiązuję psa do łańcuchowej poręczy płotu. Po wyjściu przyglądam się miejscowym, nastoletnim dresom, którzy majestatycznie wracają ze spaceru ze swoimi krwiożerczymi psami i patrzą z pogardą, czekając na zaczepkę. Ale ja patrzę tak samo, więc z zaczepki nici, bo w dzielnicy, gdzie łatwo dostać po mordzie, trzeba wyglądać na kogoś, kto jest nieprzewidywalny i również skłonny "obić ryja". Chcę ruszać z psem dalej, gdy nagle słyszę nad głową:
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW