Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Trup w szafie pewnej rodziny
dodano 14.11.2008
Prawdopodobnie Marzena kiedyś odejdzie od Igora, a może szybciej otworzy mu okno, by ten wyszedł. Mam nadzieję, że zdąży się coś „zadziać”, zanim jej córka dorośnie i gorzko podziękuje matce za chore dzieciństwo.
Przez pięć lat małżeństwa Marzena nie zorientowała się, że Igor to zwykły drań. Żyli tak, jak żyją wszyscy – banalnie, z dnia na dzień, bez ognistych awantur i bez miłosnych fajerwerków. On pracował jako kierowca w hurtowni, ona była sprzedawczynią – to tu, to tam. Marzena była pogodna i otwarta, lubiła rozmowy z klientami, choćby miały dotyczyć wyboru makaronu. On – milczek i samotnik, dobrze czuł się spędzając dzień za kółkiem. Ona pracowała od świtu do wczesnego popołudnia, resztę dnia rozdzielając pomiędzy obowiązki domowe, zabiegi pielęgnacyjne i shopping, jako, że uwielbiała niebanalne stroje. Jemu praca, swymi elastycznymi godzinami, szatkowała harmonogram dnia - tak zwany międzyczas spędzał na swoim największym hobby – na przerzucaniu kanałów sportowych.
Wszystko zmieniło się, kiedy Marzenę zaczęło dręczyć dotkliwe poczucie bezsensu. Patrzyła na szafę pełną drogich futer, modnych dżinsów, rozglądała się po mieszkaniu, w którym nic, poza ciuchami, nie było ich własnością. Była nieszczęśliwa - dała się zwieść miłości - najpierw do Igora, potem do dóbr materialnych. Na początku ich wspólnej drogi, bez wahania przypieczętowała narzeczeńską umowę o nie posiadaniu potomstwa, zaraz potem zachłysnęła się dobrobytem i zabawą w domową sielankę. W końcu doszła do momentu, kiedy poczuła się oszukana. Próbowała rozmawiać o tym z Igorem, odwoływała się do zdrowego rozsądku, miłości, filozofii, religii. Bezskutecznie - zaczęło wiać od niego chłodem bardziej niż dotychczas.
Jedna niezrealizowana recepta, jeden namiętny wieczór i poczęła się Lena. Kiedy Igor się dowiedział, był wściekły. Za złamanie umowy ukarał żonę milczeniem – Marzena przestała dla niego istnieć. Przez cała ciążę zwracał się do niej tonem ostrym i to jedynie w kwestiach formalnych – na obiad zrób to, kup tamto, wypierz skarpety. A ona prała, znosiła do domu ciężkie torby i pichciła małżonkowi wymyślne obiady. Robiła to dla niego, dla Lenki. W skrytości ducha marzyła o dniu, kiedy Igor zrozumie, kiedy jego serce się otworzy, a myślenie przejdzie cudowną metamorfozę.
Było jej ciężko, jednak nawet matce nie powiedziała o niczym. Sytuacja skomplikowała się, gdy warzywniak przyjaciółki, u której pracowała na czarno przez ostatnie miesiące, splajtował. Z dnia na dzień została bez grosza przy duszy – bez pensji, bez oszczędności, bez „kuroniówki”, bez nadziei na zasiłek macierzyński. Odtąd żyła na łasce męża – do ostatnich dni nie miała dla dziecka ani jednego ubranka, nie miała za co go kupić. Igor nie złamał się do końca, może nawet dobrze się bawił - świetnie czuł się w roli bezwzględnego pana i władcy. Po porodzie, ze szpitala Marzena wróciła taksówką – zapłaciła za nią jej mama. Córeczkę, w rozmiarze 56, ubrała w ciuszki, które dostała od babci, założyła pieluszki, które nabyła dlań siostra. W domu nie czekał na nie ani uśmiechnięty tata, ani różowy pokoik, ba - brak było nawet dziecięcego łóżeczka. Młoda mama i jej córka zajęły małżeńskie łoże – Igor i tak dawno temu przeniósł się na kanapę, a życie spędzał w towarzystwie telewizora, piwa i laptopa.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW