Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Utonął - nie było linki za parę złotych
dodano 23.08.2007
Linka ratuje życie nie tylko taternikowi, grotołazowi czy spadochroniarzowi. Linka może uratować dziecko podczas wodnej zabawy.
To miała być świetna zabawa w płytkiej wodzie Zatoki Gdańskiej (nieopodal ujścia Martwej Wisły) podczas święta 15 sierpnia. I była. Zanim zamieniła się w horror, bowiem czteroletni brzdąc w pewnej chwili zsunął się z pneumatycznego fotelika i wpadł do zabójczej wody, która jeszcze chwilę wcześniej była synonimem nadmorskich harców. Świadkowie twierdzą, że pływająca zabawka z chłopczykiem została zepchnięta w głąb zatoki przez nagły poryw wiatru i pewnie prąd rzeczny.
O stopniu trudności w znalezieniu zaginionej osoby niech świadczy czas poszukiwań tego chłopca - kilkanaście godzin z udziałem pilotów helikoptera z kamerą termowizyjną, ratowników na specjalnych jednostkach ratowniczych oraz płetwonurków, zaś ciało znaleziono raptem kilkadziesiąt metrów od miejsca wpadnięcia do wody. Nie pora na podawanie kosztów całej akcji wobec tragedii rodziców tracących chłopczyka. Zbyt okrutna kara, jaka ich spotkała za niefrasobliwość, to osobny a filozoficzny temat.
A w jaki pewny, mało kłopotliwy oraz tani sposób można było uniknąć owej tragedii?
Należałoby opracować kompleksowe rozwiązanie dla ochrony życia dziecka lub osoby niepełnosprawnej.
1. Obiekty pływające (np. pneumatyczne pontony, materace, foteliki, zwierzaki, bananki) powinny być fabrycznie wyposażone w dwie linki. Dłuższa - do przycumowania obiektu do brzegu, np. do drzewa, ławki, pomostu itp. albo do kotwiczki (za kilkadziesiąt złotych można kupić parokilogramową kotwicę). Krótsza - do przywiązania osoby do
materaca.
2. Plażowi ratownicy powinni mieć obowiązek zwracania uwagi dorosłym osobom na właściwe zabezpieczenie dzieci w wodzie, zaś w razie ignorowania uwag powiadamialiby Policję, która karałaby finansowo krnąbrnych rodziców. Poza strzeżonymi plażami, w opisanych ryzykownych sytuacjach, sygnały do Policji powinny być przekazywane przez wrażliwych obywateli, zaś i sami funkcjonariusze powinni samoistnie pouczać nieodpowiedzialne osoby.
3. Jeśli obiekty pływające nie miałyby wspomnianych linek, to plażowi ratownicy wypożyczaliby je, a ponadto także kotwiczki i kapoki oraz koła ratunkowe.
Obywatele oraz funkcjonariusze podczas zagrożeń wobec zdrowia i życia zachowywują się dość dwuznacznie - jeśli zagrożenie jest "twarde" (krwawe - np. wypadki drogowe), to karami jesteśmy jakby chętniej obdzielani, jeśli jest "miękkie" (bezkrwawe - np. utonięcia), to często nikogo to nie interesuje. Gdyby młodzież grała w siatkówkę ponad torami uczęszczanego szlaku kolejowego albo w tenisa na nieogrodzonym dachu wysokiego budynku, to zaraz by ktoś zainteresował się tą niecodzienną, groteskową i groźną sytuacją, jednak pływanie dziecka na materacu zwykle nikogo nie interesuje. Mały kapoczek uratowałby malcowi życie, ale to większy wydatek, a przede wszystkim trzeba wpaść na ten pomysł i udać się do sklepu, a to już często niemal wyczyn.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW