Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Siedem grzechów premiera
dodano 21.09.2007
Premier Jarosław Kaczyński nie chciał podzielić się władzą z Platformą, a koalicję z Samoobroną i LPR traktował jako zło konieczne. Swoimi działaniami pogłębił podziały w społeczeństwie. Teraz umywa ręce.
Twierdzi, że rozpad koalicji i rządu nastąpił tylko i wyłącznie z winy LPR i Samoobrony. Prawda jest jednak taka, że ów chory sojusz był dla niego jedynie złem koniecznym, potrzebnym, aby móc w ogóle rządzić. Gdy zaś ostatecznie przekonał się, że koalicjanci nie zamierzają się w pełni podporządkować, zapragnął ich skompromitować, a następnie zniszczyć.
Być może jest świetnym dyktatorem i przywódcą, ale dobrym politykiem – już raczej nie. W innym razie, nie byłby w ogóle zmuszony zawierać układów z LPR i Samoobroną, bo jeszcze jesienią 2005 r. dogadałby się z PO i poszedł na ugodę. Niestety, słowa „kompromis” nie ma chyba w jego słowniku. Jarosław Kaczyński w ciągu dwóch lat popełnił siedem grzechów głównych, które zaowocowały fiaskiem rozmów z Platformą, utworzeniem rządu z kłótliwymi partiami, aż w końcu doprowadziły do jego upadku. Co więcej, skłóciły społeczeństwo i skompromitowały Polskę na arenie międzynarodowej.
I Nieufność
Brak zaufania do wszelkich współpracowników i partnerów był od samego początku jedną z rażących cech rządów Kaczyńskiego. W ciągu dwóch lat mogliśmy odnieść wrażenie, że jedynym człowiekiem, któremu tak naprawdę ufa, jest jego brat. No, i może jeszcze kilkoro bezwzględnie podporządkowanych mu ludzi – jak Zbigniew Ziobro i Anna Fotyga.
Zaraz po wyborach w 2005 r. Kaczyński nastawił się wrogo do niesprzyjających mu mediów. Zamiast próbować zjednać sobie ich sympatię i pokazać bardziej pozytywne oblicze, wolał wypiąć się i na siłę pokazać swą wyimaginowaną wyższość. Na niewygodne pytania odpowiadał: „Nie będę tego komentował”, zupełnie jakby czynił wielką łaskę, w ogóle udzielając odpowiedzi. Na krytykę, nawet tę najbardziej konstruktywną i uzasadnioną, obrażał się, zamiast wyciągać z niej wnioski. W taki oto sposób podsycał napięte stosunki z mediami, którym nie przysłużyło się również objęcie lustracją dziennikarzy.
Zaufaniem nie darzył też koalicjantów. Trudno się zresztą dziwić, skoro byli mu oni potrzebni jedynie do uzyskania sejmowej większości i utworzenia rządu. Gdy tylko Andrzej Lepper oraz Roman Giertych przyjmowali nieco mniej uległą postawę, rozpoczynało się poszukiwanie kwitów. Co więcej, każdą niepochlebną lub krytyczną wypowiedź premier traktował niczym zamach na koalicję, co niewątpliwie nie pomagało w zacieśnianiu współpracy między rządzącymi. A kiedy wreszcie „przystawki” nie dawały już sobą tak łatwo pomiatać, wyreżyserowano wyrzucenie szefa Samoobrony z rządu.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW