Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Papież popu
dodano 01.10.2007
Uważał, że obrazu nie trzeba dobrze namalować, ważne by go sprzedać. Sprzedać należy też siebie. Dlatego całe jego życie było autokracją, reklamą promującą Andy’ego Warhola.
Trudno dokładnie napisać jego biografię, ponieważ uwielbiał opowiadać niestworzone historie o swoim dzieciństwie kłamać dziennikarzy. Do dziś trudno jest ustalić prawdziwą datę urodzenia. Oto co wiadome według przekazu jego najbliższych.
Uwielbiał szokować. Nosił białą perukę, bo chciał jak Marilyn Monroe uchodzić za głupią blondynkę, pachniał Chanel 5 i żuł obsesyjnie gumę. Na początku lat 60. wpadł na pomysł, żeby namalować najzwyklejsze produkty: butelkę Coca Coli, puszki zupy Campbells czy słoiczki keczupu Heintza. Sportretował nawet amerykańskie banknoty. Wszystko to co było symbolem „american life” podniósł do rangi sztuki. Sztuki wolnej od estetycznych uprzedzeń, wyzwolonej i nowatorskiej.To Andrew Varhola pokazał prawdziwą stronę Ameryki – zachłannej, żądnej sławy, pieniędzy, skorumpowanej.
Urodził się 1928 roku na przedmieściach Pittsburgha. Ojciec –Ondrej był górnikiem, matka Julia gospodynią domową. Oboje byli emigrantami ze Słowacji. Varholom wiodło się nie najlepiej, szczególnie przełom lat 20. i 30. to okres wielkiego kryzysu i biedy.
Andy był maminsynkiem. Najmłodszy spośród trzech synów, faworyzowany. Jego matka, do której mówił po imieniu pozwalała mu na wszystko. Kiedy poszedł do szkoły znalazł się w gronie dużych, czarnoskórych chłopców. A on był drobny, wyróżniał się białymi włosami i słowiańską urodą. Po pierwszym dniu nauki zrezygnował, bo uderzyła go koleżanka. Andy od dzieciństwa był oryginalny. Rysował koty i wycinał kwiaty z metalowych puszek, matka je potem malowała i sprzedawała. Kiedy dostał projektor do filmów zabawiał rodzinę wieczornymi pokazami klisz z Myszką Miki, których sam był operatorem. Warhola miał manię na punkcie gwiazd filmowych. Był fanem Shirley Temple. Stawał przed lustrem i próbował ją naśladować. Wysyłał do jej biura listy z prośbą o autograf, a kiedy go wreszcie dostał był zachwycony.
W 1945 roku trafił na wydział sztuki w Carnegie Institute of technology w Pittsburghu. Dorabiał sobie malowaniem okien sklepowych np. eleganckiego domu towarowego Horns. W „Vouge” czy „Harper’s Bazaar” znajduje pomysły na dekoracje. Po trzech latach przeprowadził się do Nowgo Jorku, gdzie dostał pracę w „Glamour”. Miał tam posadę ilustratora. Już pierwszego dnia wzbudził zachwyt redakcji. Swoje prace zamiast tubie nosił w papierowej torbie, chodził w zniszczonych trampkach, bawełnianych spodniach, a włosy miał pofarbowane na blond. Od rysunków butów rozpoczęła się jego kariera. Dostawał zamówienia od wcześniej czytanych gazet. Już w 1956 roku zarabiał rocznie 100tys. Dolarów Dolarów nazywano go Leonardem z Madison Avenue.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW