Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Recenzja filmu "Job, czyli ostatnia szara komórka"
dodano 03.12.2007
Polskie kino, od czasów filmu "Chłopaki nie płaczą" nie mogło stworzyć komedii, która porwałaby widzów, a teksty wniknęły w codzienny język do czasu...
Fabuła filmu jest prosta jak drut - trzej serdeczni kumple Adi, Pele i Chemik zmagają się z niesprzyjającą szarą rzeczywistością. Dwaj pierwsi stracili właśnie pracę, ostatni cierpi z powodu hałaśliwego psa sąsiadki w bloku- przeszkadza mu on bowiem opanować materiał na egzamin poprawkowy z chemii organicznej. Jak w dobrej hollywoodzkiej produkcji, niektóre z tych zamiarów (oraz wiele innych całkowicie nieprzewidzianych) zostają zrealizowane pod koniec filmu. Ale po kolei.
Akcja- z czymś takim nie spotkałem się jeszcze w żadnym polskim filmie- niby jakaś fabuła istnieje, ale nijak ma się do wydarzeń na ekranie. Twórcy mieli chyba zamiar sposobem realizacji swojego dzieła nawiązać do „Pulp Fiction”, co oczywiście się nie udało. Film jest w zasadzie zbiorem bardzo luźno powiązanych ze sobą skeczy. Trzeba jednak dodać, że skeczy naprawdę świetnych. Nie jest to siermiężny, prymitywny humor. Efekt komiczny aktorzy (świetnie zaprezentowała się tutaj trójka głównych bohaterów - Borys Szyc, Andrzej Andrzejewski i Tomasz Borkowski) osiągają przez grę słów i zaskakujące skojarzenia - przytoczę jeden dialog pomiędzy księdzem
(K) a proboszczem (P):
K: Witam proboszczu, widzę nowe buty zamszowe?
P: Nie! Za swoje!
Kolejnym atutem filmu jest masa trafnych nawiązań do otaczającej nas rzeczywistości- świetne minirólki ukazujące relacje między Azjatami a Polakami, stosunek młodych mieszkańców blokowiska do policji i straży miejskiej i inne zjawiska społeczne doskonale znane nam z codziennego życia.
To, co mi się nie podoba, to bardzo głupiutka rola Agnieszki Włodarczyk jako dziewczyny Adiego. Aktorka nic dobrego nie pokazała, spokojnie można byłoby odpuścić sobie tą postać (a zainicjowaną przez nią akcję zrealizować przez innego bohatera). Pozostali aktorzy drugoplanowi dobrze wypełnili swoją role - nie rażą i pozwalają skupić się na grze słów, w tym filmie zdecydowanie najważniejszej.
Podsumowując, nie jest to dzieło komediowe na miarę „Chłopaki nie płaczą” czy serii „Killerów”. Nie jest to też dobre odtworzenie sposobu prowadzenia akcji przyjętej przez Tarantino w „Pulp Fiction”. Ale jest to zdecydowanie za krótki, obfitujący w świetne, błyskotliwe wręcz momenty zbiór skeczy luźno powiązany za pomocą wspólnych bohaterów i słabej fabuły. Polecam jako początek piątkowego lub sobotniego wieczoru - na pewno z kina wyjdziecie z uśmiechem na ustach i bez oznak znużenia, o ile nie nastawiliście się na wybitne dzieło z głębokim przekazem.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
KOMENTARZE
2007-12-03 10:21:30
| to prawda fabuła prosta jak drut ale tak uśmiech
to prawda fabuła prosta jak drut ale tak uśmiechnięta z kina to dawno nie wyszłam, wiele gagów z życia wziętych, najpiękniejsza akcja dla mnie to mimo wszystko rodzinka ze wsi na zakupach w hipermarkecie, a hasło "darek otwórz" na stałe zagościło w ustach moich znajomych :D takie miłe łatwe i przyjemne kino w sam raz na dobranoc:)
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW