Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Pobity w szpitalu?
dodano 06.07.2008
Rodzina 25-letniego pacjenta 2 lipca zawiadomiła prokuraturę ( Zbigniew Sulewski z-ca prok. w Starogardzie Gdańskim ) o makabrycznym pobiciu ich syna przez pracowników szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim.
Po dwóch miesiącach walki o życie, Grzegorza W. cudem uratowali lekarze innego szpitala. Młody mężczyzna po trzydniowym pobycie w szpitalu psychiatrycznym miał krwiaki i rany po biciu na głowie, rękach, nogach i klatce piersiowej. Grzegorz, gdy odzyskał przytomność przyznał, że został pobity w szpitalu.
Tak wyglądał 25-letni Grzegorz po trzydniowym pobycie w szpitalu psychiatrycznym w Starogardzie Gdańskim. Trafił tam w marcu, bo sąd nakazał leczenie przeciwalkoholowe. Po zaledwie kilkunastu godzinach lekarze wezwali karetkę i zdecydowali o wywiezieniu pacjenta do pobliskiego szpitala św. Jana, bo - według dokumentacji - podejrzewali padaczkę. Kilka godzin później było jeszcze gorzej.
Według Małgorzaty Klin, zastępcy ordynatora OIT szpitala świętego Jana w Starogardzie Gdańskim pacjent był już w stanie krytycznym - miał ostrą niewydolność krążeniowo-oddechowej i ostrą niewydolność nerek. Ten stan się pogarszał.
Kiedy ojciec Grzegorza - Tadeusz Walczak zobaczył syna, to pierwsze co mu przyszło głowy, to pobicie. Podejrzewał pracowników szpitala i policję, bo to ona dowoziła syna na przymusowe leczenie do Starogardu Gd. Jednak jedyny świadek milczał. Grzegorz leżał nieprzytomny i podłączony do respiratora przez dwa miesiące. W końcu się ocknął.
Lekarze ze szpitala św. Jana, którzy ratowali Grzegorza początkowo nie wiedzieli, co się stało młodemu mężczyźnie. Dokumentacja nie mówiła o obrażeniach po pobiciu. Dopiero kolejne badania zaczęły odkrywać okrutną prawdę.
- Musiał zostać pobity. Powiem, bardzo mocno, rozlegle. Miał ślady pobicia na udach i pośladkach i okolicy klatki piersiowej. - twierdzi Małgorzata Klin.
Grzegorz nie chciał nam powiedzieć o tym, co przeżył. Lekarze uważają jednak, że wyjdzie z traumy i zacznie mówić. To nie wszystko - boi się obcych ludzi. Panicznie obawia się też sanitariuszy i na specjalne zabiegi do Gdyni jeżdżą z nim tylko pielęgniarki.
Dyrektor szpitala psychiatrycznego nie wierzy, że jego podwładni mogli zmasakrować pacjenta, choć przyznaje że czasami muszą użyć siły.
Krzysztof Kołcz, zastępca dyrektora szpitala w Starogardzie Gd. mówi: - Wydaje mi się mało prawdopodobne i absurdalne, by nasz pacjent mógł zostać tak brutalnie pobity.
Choć dyrektor bronił swoich pracowników, to nie potrafił powiedzieć, gdzie Grzegorz doznał prawie że śmiertelnych obrażeń po pobiciu. Zwłaszcza, że w karcie przyjęcia do szpitala psychiatrycznego jego stan określono jako dobry...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW