"Rafał, chodź coś zobaczysz"! - słyszę donośny głos mamy z dużego pokoju. "No nie" - pomyślałem - "pewnie znowu jakiś śliczny kotek w reklamie Whiskasa". Po drugim ponagleniu jednak się skusiłem. Biegnę do tegoż pokoju, bo mama zwłoki nie cierpi. I co widzę?


Pierwszy odcinek "Misiek Koterski Show" rozpoczął się "śpiewem" prowadzącego. Nie wiadomo co chciał osiągnąć swoim - jakże śmiesznym - popisem znikomego talentu. Fałszował specjalnie czy jego występy w "Jak Oni śpiewają" nic nie dały? Fakt faktem, publika się nie śmiała. Także ta u mnie w domu.


Podczas jego występu zauważyłem Przemysława Saletę. Zaraz został wyciągnięty z publiki i zaproszony na kanapę Koterskiego. Misiek spoczął i wydawać by się mogło, że rozpocznie się poważniejsza rozmowa. Nic bardziej mylnego. Nasz polsatowski błazen wpadł w trans.


Prowadzący zaczął od Dody. Przepięknie gestykulował, jakie to Dorota Rabczewska ma - tu cytat : "arbuzy". Kolejnie nawiązywał do inteligencji wszystkich podobnych Salecie. Uważał, że jak się ma w mięśniach, to się nie ma w mózgu. Śmieszne?


"Idź odrabiaj te lekcje już" - powiedziała do mnie mama, kiedy wygodnie usadowiłem się na fotelu oddalonego o 3 metry od telewizora. Niestety zbyt wciągnął mnie ten kicz.


Dalej było jeszcze zabawniej. Misiek Koterski poprosił aby Saleta zasadził mu "bombę". Sado-maso-disco-show rozpoczęło się tuż po włożeniu przez obydwu specjalnych kasków i rękawiczek. Nasz Bokser pokazał swoją siłę na Koterskim, potem role się odwróciły... no i było przezabawnie.


Pupilek Polsatu postanowił pokazać jak to obcuje z "kulturą wysoką" i zaraz przebrał się wraz z gościem za Rubika. Podyrygowali sobie do kamery, a w tym czasie moja mama zasnęła. Stwierdziłem, że ma rację w całej swej rozciągłości.


Program trwał godzinę. Uznałem tę godzinę za straconą. Czy Polsat aż tak próbuje dorównać TVN-owi? Czy Misiek ma jakieś kompleksy spowodowane osobą Kuby Wojewódzkiego? Błazen pokazał wczorajszej nocy kompletną balladę idiotyzmu. Polsatowi gratulujemy Miśka.