Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Blogować każdy może ?
dodano 08.12.2006
Blogowanie jednym wychodzi lepiej, a drugim gorzej. Naszym politykom wychodzi zawsze fatalnie.
Blog to jest to. Blog jest modny. Blog jest na czasie. Trzeba mieć bloga. Nie wiesz co to blog? Nie przyznawaj się!
Kiedy zakładałam pierwszego w życiu bloga - portal blog.pl raczkował, a ja razem z nim. Nie było szumu ani halo. Blog rodził się fajnie i miło, za nic mając stare przysłowie.
Blog sam w sobie wymyka się ramom i definicjom. Teksty w stylu: blog to pamiętnik - można wsadzic do lamusa. Chyba że sam zapis traktujemy jako swego rodzaju pamiętnik.
Blogowanie w Polsce kilka lat temu byłe wręcz intymne. Teraz blogi czytają wszyscy. To dobra wiadomość w kraju, gdzie czytelnictwo leży na łopatkach. Z drugiej strony, blogowa masa to w większości niestrawna papka. Wszak blogowac może każdy - od sfrustrowanej jedenastolatki po statecznego emeryta. Ten ostatni o blogowaniu nie ma zazwyczaj zielonego pojęcia, za to tabuny dojrzewających dziewcząt jak najbadziej. I to one na blogach wiadrami wylewają swoje emocje. A niech wylewają, bo właściwie nikomu to nie szkodzi, a może wręcz im samym pomaga. Blogi żyły swoim życiem i rządziły sie swoimi prawami. Do czasu.
Pewnego razu na blogowisko wkroczyli politycy. Gazety i telewizja - mało. Z butami weszli do blogów. Że niby tacy na czasie i fajni. Będą nam na żywo relacjonować najważniejsze wydarzenia, zbrataja się z ludźmi. Super.
I zaczęli pisać. Tym swoim nudnym, oficjalnym językiem. Używając zdartych frazesów i smutnych formułek. Często nie pisze znany poseł pan X ale ktoś tam specjalnie wynajęty do pisania. Efekt jest żałosny. Osobiście śledziłam tylko jednego bloga - prowadzonego przez pewnego eurodeputowanego. Flaki z olejem. Notki dotyczące spraw bieżących. Kogo to na blogowisku obchodzi? Całkiem młody eurodeputowany używał tak skostniałego języka, że nawet moja babcia byłaby pod wrażeniem. Szybko zarzuciałam ów blog. Każdy inny powielał ten schemat - zobacz, jaki jestem świetny i zapracowany w tym parlamencie itp itd. Kiedy usłyszałam o blogu premiera, już teraz byłego, to parsknęłam, weszlam poczytałam i parsknęłam w trójnasób. Odechciało mi sie wycieczek po tego typu blogach. Szkoda klikania. Palce bolą, o oczach nie wspomnę. Wtedy też postanowiłam omijać polityczne blogi.
Do wczoraj. Zachęcona linkiem na jednym z portali odwiedziłam blog pewnego posła LPR. Poseł ten - calkiem serio ku mojemu ogromnemu zdziwieniu i niesmakowi - kandyduje na prezydenta Warszawy. Czytać właściwie nie było co - tradycyjny bełkocik - ale ów poseł miał do czytelników prośbę o hasło wyborcze... Biedak nie wiedział co czyni, albo miał nadzieję że aż tak źle nie będzie... Kilkaset szczerych do bólu komentarzy, większość dosadnie i brutalnie parafrazujących poglady polityczne tegoż posła. Odwaga posła polegała na tym, że pozwolił na publikacje komentarzy bez cenzury. Brak odwagi na tym, że nastepnego dnia - jak to się po blogowemu mówi - wywalił notkę wraz z wszystkimi komentarzami.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW