Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Najłatwiej spalić
dodano 20.05.2009
Myślałem, że nasze Państwo potrafi chociaż zagospodarować niemal wszystko z przemytu, no może z wyjątkiem narkotyków, które niejako z oczywistych powodów nie mogą być wykorzystane, zwłaszcza, że są (albo mogą być) zanieczyszczone. No i dowiadujemy się, że "w spalarni do pieca wrzucono 100 tys. paczek papierosów z przemytu". I to ani nie pierwsza, ani nie ostatnia akcja tego typu.
Poczytajmy sobie o jednej z izb celnych w Polsce - "W katowickiej Izbie Celnej w ramach Wydziału Zwalczania Przestępczości działają cztery grupy mobilne. Oznakowany radiowóz i celników można spotkać codziennie nie tylko na śląskich drogach. Kontrolują na przykład samochody w pobliżu granicy z Czechami i Słowacją". Policzmy ile to wszystko kosztuje, a przecież to tylko koszty czterech grup. Wydawać by się mogło, że chociaż na papierosach państwo (czyli my) odkujemy się za ponoszone nakłady. Nic bardziej błędnego - nie tylko nie zarabiamy, ale dopłacamy: okazuje się, że dla katowickich celników same koszty magazynowania zdeponowanych papierosów to około 40 tysięcy złotych rocznie...
Co wymyślają przemytnicy? Ano dokonują przeróbek konstrukcyjnych w dachu i podłodze samochodu. Jeżeli celnicy odkryją takie skrytki w kontrolowanym samochodzie, to konfiskują nie tylko nielegalny towar, ale także środki uczestniczące w niecnym procederze. Czy media podają - ile rocznie w ten sposób przejęto dóbr na rzecz państwa? Jakoś nigdy nie widziałem takich informacji. Albo przemytnicy jeżdżą rzęchami, albo mają takich adwokatów, że te śliczne auta i wielkie tiry wracają do przestępców. Tak czy owak - nowoczesnemu państwu nie udaje się walka z przemytem na całej linii. A nowoczesne jednak ono jest - podczas kontroli wykorzystywany jest specjalistyczny sprzęt, dzięki któremu celnicy mogą sprawdzić nie tylko zawartość bagażu bez jego otwierania, ale też auto, cały kontener a nawet ciężarówkę. Służbę pełnią także specjalnie wyszkolone pieski.
Co powinno uczynić państwo w tej sprawie? Gdyby to od nas zależało, to pewnie w sklepikach "zaprzyjaźnionych" z urzędami celnymi, sprzedawalibyśmy owe "fajki" za połowę wartości, za symboliczne 5-10 gr za sztukę. Nie koneserom konkretnych a dobrych firm, ale ubogim palaczom, którzy przechodząc mimo sklepiku do (i ze) swojego zakładu pracy, w którym ryzykują życiem i zdrowiem, mają jeszcze ochotę dobijać się paleniem używek niewiadomego pochodzenia. Pieniądze przekazywano by na rzecz operowanych dzieci, które zwykle nie mogą doczekać się na zbiórki pieniężne organizowane przez rodziców i osoby zaprzyjaźnione z nimi. Stosowne plakaty, umieszczone na witrynach sklepiku, powinny zachęcać nawet incydentalnych palaczy, aby spróbować sztachnąć się przemytniczym towarem. Codziennie innym - to podnosi poziom adrenaliny w posiadaczach nie tylko świeżych jeszcze płuc, ale nawet czarnych i przeżartych dymem. Zresztą - czego nie jesteśmy w stanie zrobić dla naszych kochanych pacholąt? A jeśli trafiłby się jakiś tir zajęty podczas przemytu, to Urząd Celny by poinformował całe nasze społeczeństwo, że po zlicytowaniu będzie można przeszczepić tyle a tyle narządów. A najlepiej byłoby, gdyby co miesiąc w internecie podawano, ile złotych uzyskano i na które polskie dzieci (w tym uczniowie, także studenci) przeznaczono pomoc (i tu wykaz środków, nazwiska oraz rezultaty leczenia). Sam nie palę, ale od czasu do czasu bym szluga pociągnął w... słusznej sprawie.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW