Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Dziwny ten świat
dodano 23.07.2009
Kiedy mam się wybrać ze swojej małej mieściny do pobliskiej stolicy, zawsze jest to dla mnie męcząca podroż pod kilkoma względami.
Przede wszystkim jestem patriotą lokalnym i ciężko mi choć na chwilę opuścić mój matecznik. Po drugie to co widzę w Warszawie budzi we mnie ambiwalentne uczucia. Bardziej jednak są to emocje negatywne.Poruszam się komunikacją miejską, więc bacznie obserwuję ludzkie zachowania, których paleta jest bardzo szeroka. Dzisiaj zawitałem do złowrogiego Urzędu Skarbowego.
Miałem załatwić tylko pewne formalności, ale mimo wszystko wchodząc tam czułem dyskomfort. Odruchowo włożyłem ręce do kieszeni tak żeby nikt przypadkiem nie wyciągnął mi pieniędzy, których de facto miałem tyle co kot napłakał. Jednak idąc przez korytarz i czytając tabliczki na drzwiach z nazwiskami poborców podatkowych z jednej i drugiej strony miałem wrażenie, że za chwilę ktoś mi te drobniaki zabierze. Po kilku metrach zamarłem... Z jednych drzwi wyszła słusznych rozmiarów kobieta, mająca na twarzy grymas znudzenia i złości zarazem. Musiałem niemalże przylgnąć do ściany żeby mogła przejść nie wgniatając mnie w podłogę. Po chwili usiadłem i czekałem na swoją kolej do wejścia.
Z drugiego krańca tej ''alei gwiazd'' podążała kobieta koło 40, łkając i wycierając oczy chusteczką. Niewątpliwie przeżywała swój życiowy dramat i pośpiesznie zeszła na dół. Wreszcie nadeszła moja kolej. Trafiłem na młodego poborcę i szybko się dogadałem. Następnie z ulgę opuściłem urząd i ciężką atmosferę w nim panującą. Wsiadłem do tramwaju i zmierzałem powoli do domu. Żeby umilić sobie czas zacząłem czytać książkę. Niestety...
Do środka wsiadł bezdomny 'kaznodzieja''. - Przepraszam, że zakłócam państwu podróż. Zwracam się jak katolik do katolików - recytował. Od dwóch miesięcy śpię na klatce i nie mam co jeść. Nie jestem żadnym alkoholikiem, ani narkomanem. Mogę się rozebrać i pokazać państwu ręce i nogi. Nie ma żadnych śladów. Proszę o pieniążki na jedzenie. Bóg wam to wynagrodzi bracia i siostry - zakończył, żegnając się. Rozumiem ludzkie dramaty. Wiem co to empatia. Ale gdy widzę młodego chłopaka, który ma dwie ręce i nogi nie potrafię zrozumieć dlaczego taki osobnik izoluję się od pracy? Koniec jazdy. Pętla. Wysiadam i nabieram powietrza w płuca.
"Już prawie w domu" - myślę sobie. Z zapomnienia wytrąca mnie pewien przechodzeń, który przystanął żeby się ostentacyjnie wysmarkać...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW