Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Adolf w Jerozolimie
dodano 06.08.2009
Interesuje Cię holocaust? Ale nie chcesz znowu czytać o miejscach i cyfrach. „Eichmann w Jerozolimie” pozwoli Ci choć w części poznać historię, której zrozumienie w całości nie jest możliwe.
Autorka Hannah Arendt tak podsumowała swoje dzieło:„Niniejsza relacja zajmuje się wyłącznie stopniem, w jakim sądowi w Jerozolimie udało się sprostać wymogom sprawiedliwości”.
Po przeczytaniu tej relacji nie będziesz miał w sobie gotowej postawy wobec zjawiska holocaustu, wręcz przeciwnie… To wymagająca książka, która wzbudzi w Tobie tysiące pytań. Może na niektóre sobie odpowiesz, ale na pewno większość pozostanie niejasna. Człowiek się męczy, gdy szuka odpowiedzi. Być może naszym zadaniem w dzisiejszej rzeczywistości dobrobytu jest właśnie choć taka „męka”. A oto przykład burzy mózgu, który wywoła w Tobie ta lektura:
Czy Eichmanna w ogóle można sprawiedliwie osądzić? Czy holocaust z ogromem swojej niesprawiedliwości da się wpiąć w wąskie ramy prawa? Czy ktokolwiek mógłby dzisiaj na zbrodnie przeciwko ludzkości popatrzeć obiektywnie? Czy banalność zła, nie powoduje banalności wyroku je osądzającego? Adolf Eichmann to trybik w maszynie zagłady, która okazała się bestialsko złą, ale czy on przez to też musi być bestią?
Człowiek z okładki to mężczyzna średniego wzrostu, raczej chudy, łysiejący w okularach czytający książkę, a nawet chodzący w zwykłych bamboszach. Szok, że taki ludzki. Ilu Żydów mogło być do niego podobnych? Ilu z nich miało te same upodobania, skłonności, potrzeby, a jednak to mu był dany wybór ich losu. Jednak czy on sam w swojej „trybikowej” roli mógł zapobiec zagładzie? Czy mówiąc o jego możliwości wyboru nie mamy na myśli tego wyboru, który pozornie mieli również Zabijani- buntu?
Wszyscy psychiatrzy i psycholodzy, którzy przebadali Eichmanna postawili zgodną diagnozę - „normalny”. Jak zmierzyć na ile winny był system, a na ile jednostka będąca jego częścią? Hannah Arendt mimo, że była Żydówką, irytowała się w trakcie procesu, który był jak sztuka odegrana w teatrze. Nie sądzono winnego za jego czyny, ale za całokształt holocaustu.
Czym dla Żydów, którzy przeżyli obozy, będzie śmierć człowieka nieświadomego swych win? Czym będzie ona dla tych którzy nie przeżyli?
Skoro zło dotyczące zagłady ludzkości jest tak banalne jak jego personifikacja w postaci Eichmanna to czy sprawa i wyrok nie powinny być tak samo banalne? Czy warto nadawać im wyższą wartość „sztuki teatralnej”?
Na koniec warto dodać, że książka Arendt budzi pytania i żal, a także takie poczucie bezpieczeństwa jakoby to było kiedyś, dawno, dzisiaj niemożliwe. ..A jednak? Do lektury „Eichmann w Jerozolimie” doskonałym uzupełnieniem jest „Nowoczesność i zagłada” Zygmunta Baumana. Socjologiczne podejście, które wzbudzi niepokój o własną podwójną naturę, a być może bunt w imię walki o dobrego człowieka. Bo może łatwizną jest powiedzieć sobie: „nie wiem co bym zrobił wtedy, ale nie muszę się zastanawiać nad tym, bo jest teraz, inny czas…” A przecież po ziemi trzeba chodzić jak po świeżo zastygłej lawie, która nie wiadomo kiedy znowu rozgorzeje.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW