Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Śluby, wesela, przysięgi i absolwenci
dodano 17.01.2007
Wiele dwudziestoparoletnich par bierze dziś ślub. Przysięgają w kościołach, urzędach, a nade wszystko bawią się (?) na weseliskach. Można by powiedzieć: "a na co czekać?". Mi przychodzą inne pytania do głowy - "z jakiego powodu? dlaczego?"
Gdy osiąga się pewien wiek, powiedzmy lat 20-parę, są sprawy, które „wypada” mieć już „na koncie” lub chociażby przemyślane. Dla niektórych TEN wiek zostanie przekroczony w wieku lat 30-paru, a dla niektórych nawet parunastu… Jako 26-latka mogę powiedzieć z pewnością, iż w dużych miastach (za to mogę ręczyć jedynie), coraz częściej w wieku lat 20-paru, jeśli skończyłaś/-łeś studia lub jesteś właśnie na ich finiszu, "powinieneś", tudzież "powinnaś", pomyśleć o małżeństwie. A co najmniej o związku. Ktoś na pewno Cię o to zapyta. Ktoś z otoczenia, bliższych lub dalszych znajomych, nie wspominając o bliższej lub dalszej rodzinie. Jest oczywiście w TAKIM wieku jeszcze sporo singli. Jednak ten kawałek przemyśleń ma dotyczyć osób, które postanowiły żyć w związku i relację swą sformalizować. Czy też uświęcić… No właśnie.
Wielu wśród moich rówieśników, wiele par, będąc bardziej precyzyjną, uważa, iż mając dwadzieścia kilka lat, przychodzi moment, by się „ustatkować”, nadchodzi czas „stabilizacji”. Będąc obserwatorem tychże postanowień, bardzo często zastanawiam się, dlaczego ludzie podejmują taką decyzję. Co powoduje, że młode kobiety i ich równie, mniej lub bardziej, młodzi partnerzy sakramentalnie sobie przysięgają przed ołtarzem lub urzędnikiem? Dlaczego akurat w takim momencie? Koniec studiów w ogromnej mierze kojarzy mi się z rozpoczynaniem tzw. dorosłego życia. Z końcem pewnego etapu, mówiąc jeszcze bardziej przenośnie, z zamykaniem się jednych drzwi i otwieraniem kolejnych.
Być może wielu pragnie rozpocząć tę „nową drogę” w towarzystwie. Chce ją zainicjować założeniem rodziny? Te odpowiedzi wydaja się najlogiczniejsze i najprostsze. Jednak zdaje mi się, że tylko pozornie. Jest sporo przypadków dookoła mnie, gdy te decyzje okazują się błędne. Czasem usprawiedliwieniem rozwodu, całkiem rychłego, bywa „zbyt młody” wiek… „Byłam młoda, głupia, nie rozumiałam, na co się piszę”. „Muszę się jeszcze wyszumieć”. Słuchając takich tłumaczeń, zastanawiam się – czy istnieje odpowiedni wiek, by się ustatkować? Czy jest jakaś granica, licząc od daty widniejącej na metryce, od której związki mają większe lub mniejsze powodzenie? I w takim razie dlaczego tak wielu (w moich oczach przynajmniej) absolwentów, często świeżo upieczonych lub jeszcze przed zdobyciem tytułu, pokusza się o ten krok? Czy rzeczywiście odpowiedzią w większości przypadków jest miłość?
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW