Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Dama nie ladacznica, kobieta nie feministka
dodano 01.03.2010
Czym różni się przeciętna kobieta od feministki i czy feminizm, to najgorsze, co może mężczyzn spotkać? Tego dowiedzieć się możesz bardzo prosto, pytając swoją partnerkę: co sprawia, że jesteś gentlemanem, a co, że ona jest damą.
Kiedy w obecności kobiety poruszam jakikolwiek temat dotyczący dyskryminacji mężczyzn, najczęściej słyszę, że maskulizm jest „takim samym przegięciem jak feminizm”. W ten oto najmniej wyszukany sposób zbite z tropu szowinistki starają się maskulistycznemu postulatowi równouprawnienia przeciwstawić poprzez odwołanie się do powiedzenia „prawda leży po środku”. Nie trzeba jednak maskulizmu na jednym skrzydle, aby panie opowiedziały się przeciwko feminizmowi na drugim ideologicznym skrzydle a za umiarkowaniem, bowiem feminizm sam z siebie ma wśród Polek potwornie złą opinię. Czy oznacza to jednak, że panie faktycznie opowiadają się za drogą środka i przeciw coraz większemu obciążaniu mężczyzn zadaniami i odpowiedzialnością, przeciw degradacji ich ról oraz przeciw mizoandrii?
Wręcz przeciwnie. Werbalne antyfeministki to najczęściej facetki zarażone wirusem feminizmu, tyle że zmutowanym w złośliwszą formę. Panie te pozornie opowiadają się przeciw „szaleńczemu pędowi feminazistek ku równości”, zrównywaniu obowiązków kobiet i mężczyzn i zrównywaniu płci. Kiedy jednak zapytać je „jakie obowiązki nałożone powinny być tylko na kobiety?” albo „w których dziedzinach czy aspektach życia mężczyzna jest lepszy od kobiety?” nie usłyszy się nic, zamilkną one lub wprost powiedzą, że żadne i że w żadnych… Stwierdzą one, że tylko na mężczyzn powinny być nakładane obowiązki specyficznie do nich należące i że tylko kobiety są pod pewnymi względami lepsze od mężczyzn. Kiedy panie te zapytać, czemu sprzeciwiają się feminizmowi, usłyszy się, że z powodu praw mężczyzn, które wraz z nim się pojawiły, zarówno tych, które nadeszły niejako ciągnące się za feminizmem, jak i tych, które pojawiły się w odpowiedzi na (feministycznie zainicjowane) odejście kobiet od swoich tradycyjnych ról; nie usłyszy się natomiast ich sprzeciwu wobec żadnego postulatu feministycznego.
Panie te uważają dzieci za swoją własność, nie popierają więc urlopów tacierzyńskich, po porodach chciałyby jak najdłużej pozostawać z dziećmi, ale czyniąc tak, chciałyby też pobierać pensję, otrzymując ją w takiej samej wysokości jak męska ( http://wiadomosci.onet.pl/waszymzdaniem/29179,Ci%B1%BFa_a_p%B3aca,artykul.html ). Jednocześnie chciałyby pozostawać na utrzymaniu męża, w dodatku męża zarabiającego więcej niż one, mimo że – jak wspomniałem – one otrzymywałyby pensję równą jego (ehh.. kobiety i matematyka…). A jeszcze chętniejsze byłyby na alimentowanie („bo ludziom nie musi wyjść”), co stanowi już nie tyle pomieszanie feminizmu z tradycjonalizmem co wręcz patologię nie postulowaną nigdy w ramach żadnej ideologii.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW