Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Wielkie rozczarowanie na ekranie
dodano 24.03.2010
10 marca 2006 roku z wielkim zniecierpliwieniem czekałam na jakże głośno okrzyknięty film „Wyznania Gejszy”, który był adaptacją bestsellerowej powieści Artura Goldena.
Dziś, gdy film po raz kolejny emitowany jest w telewizji dostrzegłam, że tak naprawdę nie było się czym ekscytować.
„Wyznania gejszy” to produkcja amerykańska, jednakże aktorzy występujący w filmie pochodzą z Japonii i Chin.
W tytułową rolę Sayuri/Chiyo wcieliła się młoda aktorka Ziyi Zhang. Spośród męskich ról wyróżnić trzeba Kena Watanabego, który wcielił się w rolę prezesa.
Produkcję zdjęć powierzono Dion Bebe, muzykę skomponował John Williams, natomiast pracą nad kostiumami zajęła się Callen Atwood.
Sięgając po książkę wiedziałam, że przeczytam ją z zapartym tchem. Cały przedstawiony w niej świat był dla mnie zagadką, był czymś nowym. Oglądając film, były momenty, kiedy czułam się wyciszona. Jednak w pozostałych momentach czułam znużenie.
Historia, która toczy się w starej dzielnicy Kioto-Gion, to opowieść o córce rybaka sprzedanej do okiya- czyli domu gejsz. Tam Sayuri przechodzi prawdziwą szkołę życia. Dotychczasowe spokojne i melancholijne życie w małej wiosce przeistoczyło się w niewolę. Dziewczyna żyje z dala od domu, nie ma żadnego kontaktu z rodziną. W domu gejsz przybiera nowe imię Chiyo, przez co odczuwa wielki smutek. Na dodatek popada w konflikt z Hatsumomo.
Gejsza widzi w Chiyo konkurentkę, zazdrości jej urody. Młodziutka dziewczyna zaczyna czuć, że czegoś zaczyna jej brakować.
Dopiero zupełnie przypadkowe spotkanie z prezesem sprawia, że dziewczyna poznaje swój życiowy cel. Chiyo staje się jedną z najbardziej pożądanych gejsz w regionie. Poznaje świat bogactwa i przywilejów oraz bezlitosnych intryg. Jakie są dalsze losy młodej gejszy? Zapraszam do przeczytania książki a następnie obejrzenia filmu.
„Wyznania gejszy” w reżyserii Roba Marshalla są fabułą, którą łatwo przewidzieć, co za tym idzie film staje się nudny. Książka prócz wciągającej fabuły ma sporą wartość poznawczą.
W filmie większą uwagę poświęcono akcji. Zatem wyszło romansidło w stylu harlequina. Przedstawiono dzieje biednej dziewczynki, która w swej bajce poznaje księcia. Centralne love story jest bardziej skomplikowane w książce, w filmie historia miłosna nie jest tak poruszająca. Jest kolejną ze scen, którą zaplanował reżyser.
Reasumując: sam w sobie, film ten należy do gatunku, który jest mi zupełnie obojętny i nie interesuje mnie. Rob Marshall zupełnie nie poradził sobie z adaptacją, tkliwe romansidło nie poruszyło serca ani umysłu. Film, na który czekałam z takim zainteresowaniem okazał się „totalną klapą”. Odbiorcy tego filmu chcą zobaczyć piękno, tradycję, egzotykę i to Rob Marshall pokazał. Moim zdaniem tylko dlatego warto obejrzeć ten film.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW