Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Dolina Rospudy, morze pytań
dodano 12.03.2007
O co chodzi z tą Rospudą? Mimo iż konflikt trwa już od dłuższego czasu, nadal dokładnie nie wiemy, jakie skutki wywoła budowa obwodnicy Augustowa, jeśli w ogóle do niej dojdzie.
Ekolodzy zwinęli namioty i opuścili pole bitwy, a ich miejsce zajęli przedstawiciele przeciwnego obozu – geodeci, którzy będą teraz próbowali ujarzmić Rospudę. Czas więc na spokojnie przyjrzeć się temu, co przez ostatnie tygodnie mieliśmy okazję zobaczyć w okolicach Augustowa. Wbrew pozorom widzieliśmy, a raczej wiedzieliśmy niewiele, dzięki czemu media mogły według swego uznania manipulować naszymi opiniami w tej sprawie. Przyznać trzeba, że nawet dziennikarzom trudno tu było zachować obiektywizm. Wynikało to przede wszystkim z faktu, kto stanął w tej batalii naprzeciw siebie.
Z jednej strony rząd, będący obecnie wyłącznie narzędziem chorej walki politycznej (vide szopki Giertycha czy Leppera). Krytykowany, wyszydzany, wyzywany od najgorszych, niekiedy nie bez powodu. W tym konflikcie najważniejszą jego postacią jest minister ochrony środowiska, Jan Szyszko, który bez mrugnięcia okiem „przebudowuje” obwodnicę Warszawy, byle mu samochody do ogródka nie wjeżdżały.
Z drugiej strony są ekolodzy, którzy w Polsce postrzegani są przez pryzmat ludzi z Greenpeace’u, którzy, jeśli zajdzie taka potrzeba, potrafią dokonać abordażu tankowca. Teraz występujący jako bohaterowie spędzający tydzień na mrozie, przywiązujący się do drzew i walczący o „ostatnie torfowisko Europy”. Niektórzy nawet twierdzili, że nie są to ekolodzy, przywołując źródłosłów terminu „ekolog” i dowodzili, że to tylko grupa lewaków o nieznanych nam intencjach.
Sprawę nagłośniła chyba w największym stopniu Gazeta Wyborcza, odznaczając się przy tym nadzwyczaj małą dozą obiektywizmu. GW pisała o tym, że tiry zajeżdżą Rospudę, jedyny taki obiekt w całej Europie, że murem za ekologami stoi Bruksela, i że nasze elity rządzące nie mają żadnych szans w potyczce z UE i ekologami. Później jednak mogliśmy się dowiedzieć, że alternatywna trasa nie dość, że przetnie kilka wsi, to jeszcze w nie mniejszym stopniu zaszkodzi samej przyrodzie. Okazało się także, że torfowiska nie mają nawet 200 lat, bo powstały podczas budowy Kanału Augustowskiego. Na domiar złego w Augustowie ginęły pod kołami aut niewyobrażalne ilości ludzi.
Ale i te argumenty zostały obalone. Jak zarzekał się pewien profesor w radiowej „Jedynce”, takie torfowiska powstają kilkadziesiąt tysięcy lat. Alternatywna droga wymaga zburzenia raptem 3 domów i to na nią mamy szanse dostać dofinansowanie z Unii. Okazuje się, że w Augustowi ginie tyle samo ludzi, co w innych częściach kraju, a na przejściach nie ma nawet sygnalizacji.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW