Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Umrzeć na polu chwały, czy „olać” ojczyznę?
dodano 27.05.2007
Czasem zdarzy mi się zapytać któregoś z kolegów, co by zrobili, gdyby nagle rozpoczęła się wojna? Niestety większość z nich odpowiada mi, że nic. Nic?! Nie walczylibyście o swoją ojczyznę? - pytam, a oni mi na to, że "o co tu walczyć?".
Ludzie, jak wy mi zadajecie takie pytania, no to ja przepraszam... Wszystkim tym, którzy nie wyobrażają sobie ginięcia za Polskę, trzeba chyba wytłumaczyć różnicę między śmiercią na polu chwały, a śmiercią za polityków. Otóż to tym ludziom wydaje się, że walka za kraj jest równoznaczna z ochroną tych na „górze”. Oczywiście oni zawsze jako pierwsi emigrują w bezpieczne okolice, ale żołnierze na froncie wcale nie walczą o ich bezpieczeństwo. Walczą o wartości, które można dziś, niestety, zaliczyć do grupy pojęć archaicznych. Dziś ludziom wydaje się, że patriotyzm to kupowanie polskich produktów, wypieranie cudzoziemców z naszego kraju oraz promocja Polski za zachodnią granicą. Otóż nie! Kiedyś Polacy byli narodem, który doskonale sobie z tego zdawał sprawę. Ale dziś, kiedy od ponad pół wieku panuje względny pokój w Europie ludzie zdali się zapomnieć o tych wartościach. Gdyby nasi przodkowie myśleli tak jak my, prawdopodobnie dziś mówilibyśmy po niemiecku i rosyjsku. O ile w ogóle żylibyśmy. Tak. Gdyby nasi dziadkowie nie wierzyli w przyszłość Polski i nie ginęli za nią, ginęli za nas, Polska zostałaby podzielona na dwoje, z czego jedna część znalazłaby się w granicach stalinowskiego państwa, a druga pod rządami Hitlera. Ale jak to? Przecież Hitler popełnił samobójstwo przed końcem wojny! Oczywiście, że tak. Ale w obliczu zwycięstwa zapewne nie podjąłby takiej decyzji. A czy gdyby Polacy nie umierali w walce z wrogiem, to czy Adolf Hitler nie miałby szans na odniesienie sukcesu? Nie można przecież zapomnieć o zasługach polskich żołnierzy, którzy to niejednokrotnie zadawali największe „rany” nieprzyjacielowi. Weźmy na przykład polskich pilotów z dywizjonów lotniczych 302 i 303, które to wręcz zmiotły z powietrza lotnictwo niemieckie podczas bitwy o Anglię. Polscy żołnierze brali także udział w bitwach na półwyspie skandynawskim, w Afryce czy też w bitwie o Monte Casino. We wszystkich tych potyczkach Polacy wykazywali się niezłomną postawą, siłą ducha i niesamowitą dyscypliną, przez co wrogowie mieli ich naprawdę dosyć. Już we wrześniu ’39 roku Hitler przekonał się, że nie będzie mu tak łatwo pokonać małej Polski. Niestety udało mu się to, co prawda, ale straty były nieporównywalne, zwłaszcza, że wojska niemieckie miały zdecydowanie większy arsenał i o wiele bardziej nowoczesne uzbrojenie. Mino to nasi dziadkowie potrafili się bronić przez ponad miesiąc (a Hitler zakładał, że zdoła pokonać Polaków w kilka dni). Broniliby się zapewne dłużej, ale oczywiście stalinowska Rosja nie mogła pozostać bierna. Wojna na dwa fronty była niemożliwa do wygrania. Ale żołnierze polscy nie poddawali się, wiedzieli, że nie mogą oddać wolności, o którą walczyli ich przodkowie, a niejednokrotnie nawet i oni sami. Czy robili to dla siebie? Podejrzewam, że nie - choć oczywiście nie mogę tego powiedzieć na pewno. Mi się wydaje, że walczyli dla swoich potomków (w tym także dla wnuków - dla nas), walczyli o to, by nasi [jeszcze wtedy być może nienarodzeni] rodzice nie wylądowali w komorach gazowych w Oświęcimiu czy innym obozie, w razie zwycięstwa w wojnie Niemiec. Czy oni wtedy narzekali na rząd? Nie! A mieli do tego takie samo prawo jak my dziś. Zwłaszcza, że niejednokrotnie musieli, nawet na polach bitwy, samodzielnie podejmować decyzje, które to stanowiły o życiu lub śmierci ich oraz ich kompanów broni. Tak. Na emigracji nikt nie przejmował się losami walczący i umierających patriotów. Nawet Edward Rydz-Śmigły postanowił opuścić kraj w obliczu zagrożenia, przez co nie był w stanie dowodzić polską armią i żołnierze musieli sami podejmować trudne decyzje w okolicznościach, które bądź co bądź, były mało sprzyjające planowaniu, myśleniu i trzeźwej ocenie sytuacji. Oczywiście takich przykładów bohaterskiej śmierci za Polskę można ukazać zdecydowanie więcej. W końcu nasz naród był narodem bardzo walecznym na przestrzeni wieków [przez co my teraz musimy się uczyć tej bogatej historii :p - lecz ja jestem dumny z tego, że mogę się uczyć takich rzeczy], ale ja postanowiłem odnieść się do ostatnich lat z powodu naszego bliższego pokrewieństwa z ginącymi patriotami z okresu 1939-1945. I teraz wypadałoby się zastanowić, gdzie ja bym dziś mieszkał, w jakim języku się porozumiewał i czy w ogóle bym żył, gdyby te archaiczne dziś wartości nie były priorytetowymi tamtych lat... Ja osobiście nie wyrzeknę się nigdy mojej narodowości. Zawsze mówiłem i zawsze będę mówił głośno, że jestem Polakiem i że jestem z tego dumny! Dlatego, gdy zajdzie taka potrzeba, pójdę na śmierć, by tylko moje dzieci mogły żyć w Polsce, w Polsce, która kiedyś może okazać lepiej rządzoną przez mniej skorumpowanych polityków i urzędników niż za naszych czasów. Nigdy nie mógłbym spojrzeć synowi w oczy ze świadomością, że zawiodłem swój kraj i powiedzieć do niego - "Hanz, podaj młotek!"...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW