Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Podziękowania dla spekulantów
dodano 14.03.2009
Z głębi serca, publicznie chciałbym podziękować bezimiennym spekulantom z całego świata, za to, że polska waluta straciła na wartości, a polskie produkty znowu stały się konkurencyjne na globalnym rynku.
Gdyby nie ich nieustanny i niedoceniany wysiłek, Dell nie przenosiłby produkcji z Irlandii do Łodzi, a Fiat zamykałby fabrykę w Tychach, a nie we Włoszech. Dziękuję im za ujawnienie nieudolnych prezesów firm, którzy dokonywali transakcji walutowych na kwoty miliardów złotych za pomocą telefonu. Żyjący w permanentym stresie traderzy, młodo umierający na zawał analitycy walutowi, bezimienny tłumie inwestorów, z których 90% skończy ostatecznie w nędzy - cześć Waszej pamięci.
Jako posiadacz kredytu hipotecznego we frankach szwajcarskich oczywiście życzyłem Wam często rychłej śmierci. Po opanowaniu nerwów musiałem jednak uczciwie przyznać, iż zaciąganie kredytu na 30 lat bez liczenia się z możliwością czasowej, gwałtownej zmiany kursu w tym okresie, stawiałoby mnie na drabinie ewolucyjnej poniżej tego szympansa, który przewidując poranne odwiedziny znienawidzonych turystów, wieczorem poprzedniego dnia zbiera na nich kamienie.
Dewaluacja złotówki, to nieoceniony dar dla polskiego rządu, który strojąc groźne miny może stać na straży nienaruszalności dziury budżetowej, jednocześnie - cudzymi rękami wpierając polskich eksporterów. Oczywiście, nie ma darmowych lunchy, a za ten lunch płacą podatnicy (wzrost kosztów obsługi polskiego długu) i kredytobiorcy walutowi, ale bądźmy szczerzy - czy lepiej pracować i płacić wyższe raty, czy też cieszyć się silną złotówkę i niższymi ratami na bezrobociu? Osłabienie waluty jest jednym z najszybszych sposobów wsparcia gospodarki, a biorąc pod uwagę kwoty wpompowywane w rynek przez inne kraje, również relatywnie tanim.
W polskiej sytuacji osłabienie złotówki miało dodatkowe zalety - z jednej strony pozwoliła uzyskać "bonusowe" środki z funduszy unijnych, z drugiej wywindowało euro do poziomu, przy którym wejście do ERM2 stało się bardzo atrakcyjne. Prawdopodobnie właśnie stąd, a nie z wiary rządu w zbawienna moc przyjęcia euro, biorą się wysiłki, aby do ERM2 przystąpić jak najszybciej. Jeżeli ktoś sięgnie pamięcią poza okres, w którym wielu tzw. "ekspertów ekonomicznych" wieszczyło zrównanie się kursu złotówki z kursem dolara, przypomni sobie słowa prezydenta o tym, że wejście do strefy euro poniżej kursu 4 PLN/EURO "byłoby zbrodnią", czy też wyliczenia rządowe (wtedy rzecz jasna był to inny rząd), iż optymalnym kursem wejścia byłoby 4,5 PLN/EURO (co interesujące, złotówka znajduje się od pewnego czasu w pobliżu tej granicy). Gdyby rządowi zależałoby na rzeczywistym, mocnym obniżeniu kursu polskiej waluty mógłby skorzystać w szerszym zakresie z funduszy strukturalnych - zaciągając pożyczkę w euro, sprzedając uzyskane środki na rynku walutowym i następnie spłacając swoje zobowiązania kolejnymi wpłatami z Brukseli (dla uniknięcia unijnych oskarżeń o spekulację, mógłby całą operację przeprowadzić za pomocą NBPu). Mógłby, gdyby silna złotówka nie stanowiła w obecnej sytuacji poważniejszego zagrożenia dla gospodarki, niż złotówka słaba. Podziękowania dla spekulantów z początku niniejszego tekstu nie mają zatem ironicznego podtekstu.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW