Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Jarek to ma lepszy gabinet
dodano 16.01.2007
Kolejne interesujące szczegóły z listopadowej wizyty prezydenta Kaczyńskiego na Wyspach Brytyjskich ujrzały światło dzienne.
Ostatnia, pamiętna już skądinąd, wizyta prezydenta Kaczyńskiego w Wielkiej Brytanii, przynosi jeszcze jedną wpadkę głowy naszego Państwa. Okazuje się, iż w listopadzie prezydent nie tylko „ciepło” wypowiedział się o swoich rodakach pracujących na Wyspach, oskarżając ich o jednoczesne pobieranie zasiłków w Polsce i nazywając ich ludźmi „z natury bezczynnymi, którzy w kraju skończyli jako bezrobotni i bezdomni” (pisała o tym brytyjska prasa), ale także „miło” skomentował wnętrza, w których był goszczony. Na stronach internetowych tygodnika "The Economist" można przeczytać jak to na Downing Street, w siedzibie brytyjskiego premiera, nasz prezydent rozglądając się po pokojach mruknął po polsku: „Nie robi wrażenia”, a jego tłumacz przetłumaczył to na angielski.
Oczywiście te słowa zostały odebrane jako zniewaga - bo nawet mało kulturalny i słabo wykształcony człowiek wie, iż nie wypada, by gość krytykował dom gospodarza. Pomijając już fakt, że liczbę miejsc pracy, które stworzyła rodakom gościa gospodarka kraju rządzonego przez gospodarza, liczymy w setkach tysięcy.
Ale przecież Prezydent nie pojechał do Londynu sam, była z nim świta z Kancelarii Prezydenta. I to właśnie ci wysocy rangą urzędnicy ponoszą współodpowiedzialność za ten kolejny „sukces w polityce zagranicznej”. Znają oni dobrze swojego szefa i wiedzą, iż może mu się coś „wymknąć”. Dlatego powinni jakoś temu zapobiegać, doradzając prezydentowi np. na jaki temat wypada się wypowiadać, a na jaki nie (skoro on sam tego nie wie). W świcie tej był też tłumacz, który przy odrobinie odpowiedzialności i zmysłu samozachowawczego, mógł inaczej przetłumaczyć słowa Kaczyńskiego. Można przecież założyć, że prezydent miał na myśli neutralną uwagę, że pokój pracy premiera tak ważnego państwa jest po prostu bardzo mały. Tłumacz zamienił to na stwierdzenie „not very impressive” - jednoznacznie negatywnie opisujace miejsce pracy Blaira.
Kolejny „samobój” na arenie międzynarodowej? A może coś w tym jednak jest? Wszystkim ciekawym polecam dostępną w internecie wirtualną wycieczkę po gabinecie brytyjskiego premiera przy Downing Street w Londynie. Oceńcie Państwo sami, czy owe apartamenta rzeczywiście są może zbyt małe dla naszego prezydenta, czy robią lub nie robią wrażenia. A potem można się zastanowić, jakie wrażenie robi za granicą nasz przywódca i jakie skutki przynosi to polityce zagranicznej Polski.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW