Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Człowiek, który nie boi się ciemności
dodano 27.03.2007
Zapamiętałam go kiedy byłam dzieckiem. Miły, zawsze uśmiechnięty i nucący ulubioną piosenkę pod nosem. Pan Sylwester, masażysta z poradni rehabilitacyjnej, w której pracowała moja mama.
Był dla mnie ciekawym panem, skrywającym swoje oczy za ciemnymi okularami nawet w pochmurny dzień, i przemierzającym szerokie korytarze poradni z pomocą biało-czerwonej laski obijającej się o ściany.
Lubiłam obserwować go, kiedy już mieliśmy okazję znaleźć się w tym samym gabinecie.
I myślałam sobie, mamo co to znaczy nie wiedzieć jaki kolor ma trawa albo niebo...
Nie rozumiałam tego wtedy, teraz rozumiem chyba nie wiele więcej.
Kiedy wracałam ostatnio z zakupów, zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych żeby ustąpić pierwszeństwa. Wśród przechodzących przez jezdnie ludzi zauważyłam znajomą postać. To był pan Sylwester. Od czasu kiedy widziałam Go po raz ostatni minęło już chyba z 15 lat. Wydał mi się jakby niższy, trochę przygarbiony, a jego włosy pokryły się szarością. W prawej ręce trzymał białą laskę, swoja wierną towarzyszkę. W lewej niósł torbę wypełniona zakupami, a jego oczy zakrywały te same ciemne okulary. Ale uśmiech który dostrzegłam na jego twarzy wydał mi się tak samo świeży i promienny, jak wtedy kiedy byłam dzieckiem.
Często kiedy rozmawiam ze znajomymi, a są to w większości ludzie młodzi, wysportowani i nie przeżywający większych tragedii życiowych, słyszę o tym jak są nieszczęśliwi. Z powodu beznadziejnej fryzury i niesfornej grzywki, która przyprawia o załamanie nerwowe. Z powodu złamanego tipsa, nie zaliczonego egzaminu. Na skutek bolącego zęba, który musi zostać przeleczony kanałowo.
Myślę sobie wtedy, jak to jest, że ludzie potrafią wyszukiwać sobie zmartwień tam gdzie ich tak naprawdę nie ma. Dlaczego zamiast cieszyć się z każdego oddechu, który został nam ofiarowany, potrzebujemy doświadczyć choroby i cierpienia, żeby docenić to kiedy byliśmy zdrowi.
Wtedy nasuwa mi się przed oczami obraz, człowieka spacerującego w ciemności. Bezgłośnego bohatera, który jak wielu innych jemu podobnych, z uśmiechem na twarzy pokonuje piętrzące się przed nim życiowe schody.
I dochodzę do wniosku, że to od niego mogę i powinnam uczyć się pokory.
Można powiedzieć, łatwiej jest żyć kiedy się takim urodziło, niewidomym, niepełnosprawnym, bez świadomości jak mogłoby być inaczej. Być może...
To co jednak uważam za wyjątkowe, to właśnie to, że ludzie ci potrafią i chcą żyć normalnie. Bez rozczulania, litowania i płakania nad swoim nieszczęściem. Potrafią czerpać radość z każdego dnia, i nie poddają się beznadziejnym sytuacją.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW