Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
O misiu
dodano 17.04.2007
Felietonistyka to nieco odmienny rodzaj dziennikarstwa. Reporter opisuje, co widział, słyszał, czego dowiedział się od ludzi. Ewentualnie - w jaką dziurę wpadł, jak boleśnie oberwał po uszach.
Depeszowiec - przepisuje, przerabia, skraca i dopisuje objaśnienia do tego, co wyczytał w depeszach agencyjnych. Uzupełnia informacjami z roczników statystycznych i atlasu. Czasem - poprawia i uzupełnia szczegóły nieco zniekształcone lub przeoczone przez reportera czy "stringera", któremu akurat zdarzyło się być na miejscu ciekawego lub istotnego wydarzenia. Publicysta - długo myśli, sprawdza, konsultuje się, zbiera poglądy i koncepcje, by wreszcie usmażyć z tego materiału wyjściowego ważny i mądry artykuł o istotnym znaczeniu dla światopoglądu i zasobu informacji czytelnika. Tylko felietonista - jak poeta lub też jak stary nudziarz na imieninach u cioci Wandzi - plecie, co mu ślina na język przyniesie, tłumacząc się refleksjami, skojarzeniami, impresjami. Ani to szczegółowe, ani przemyślane, brak jego pisaninie głębi i wagi...
Czyżby? To prawda, że do pisania felietonów nie jest konieczna głęboka i szczegółowa wiedza polityczno-społeczno-gospodarcza, ani też para, która pozwala dotrzeć tam, gdzie nawet wzrok codziennego czytelnika nie sięga. Prawdą jest jednak zarazem, iż nie taka rola felietonisty. Felieton ma być lekki, zwiewny, pozornie nieistotny. Ot - listek na wietrze (z francuskiego: feuille - liść). Wiruje z wiatrem, by w końcu spaść u czyichś stóp. Może ktoś go podniesie, obejrzy, dostrzeże unikalny kształt. Felieton, proszę Państwa, jest bowiem najbardziej osobistą formą uprawiania dziennikarstwa. Felieton nie świadczy o politykach, ani o zachodzących w społeczeństwie procesach gospodarczych. Nie zajmuje się faktami, o których dowiedzieć się można (w skrócie) z telewizyjnego dziennika. Przedmiotem zainteresowania felietonu (a więc i felietonisty) jest zagadnienie: i co z tego faktu wynika? Jak to rozumieć? Byłoby łatwiej, gdyby na tego rodzaju pytania istniała obiektywna odpowiedź. Gdyby było absolutnie pewne i oczywiste, iż nie należy strzelać do ludzi tak jak nie należy przechodzić przez skrzyżowanie ulic na czerwonym świetle. Gdyby nie istniała jakże przydatna na co dzień fraza: No, chyba że... Chyba że w słusznej sprawie strzelamy. Chyba że przechodzimy przez ulicę wymykając się samochodom gonieni pilną potrzebą. Chyba że oszukujemy, kradniemy, łupimy - bo tamci mają więcej niż ja. A felietonista łapie owo słówko "chyba", obraca je w palcach i pokazuje je tym, którzy chcą poświęcić kilka minut na obejrzenie okazu. Ponieważ felietonista nie jest nauczycielem - nie poucza. Ponieważ nie jest oficjalnym strażnikiem sumienia - nie grzmi z ambony. Skoro nie jest sędzią - nie feruje wyroków. Ot, pisze felieton. Pisze felieton zaczynający się od słów: "moim zdaniem,..." albo "ja uważam, że..." i tylko drukarnia czasem nie wydrukuje owego wstępu, bo to już przecież było w poprzednim numerze. Felietonista przypomina dziecko z bajki o nowych szatach króla. Tyle, że skoro mówi od siebie, mówi też siłą rzeczy o sobie. Pisząc, że król jest nagi, sam obnaża swoją nagość. Prezentując pokrzywione myśli i poglądy innych ujawnia niedoskonałość i subiektywizm swoich przemyśleń i opinii. Jeśli piszę z dezaprobatą, że mój znajomy pan Karol oszukuje na podatkach, to jednocześnie przyznaję się, iż wiem doskonale o owym oszustwie i jedyne, na co mnie stać, to wykorzystać je jako temat do felietonu. Nic więc dziwnego, że losem felietonisty jest przewrotne dokończenie wierszyka, od którego zacząłem ów felieton: ...chętnie Państwu łapę poda. Nie chce podać? Co za mina? W mordę misia s...syna.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW