Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
IAMX w Warszawie
dodano 01.08.2007
Jedna z ikon współczesnej muzyki niezależnej, IAMX, zagrała kolejny już magiczny koncert w kraju nad Wisłą. Tak magiczny, że odczuwało się go na drugim końcu Polski.
W studiu im. Agnieszki Osieckiej przy Myśliwieckiej 3/5/7 w Warszawie koncert zagrał Chris Corner. Kojarzyć go można również z hasłem IAMX oraz nieistniejącą już formacją Sneaker Pimps.
I biorąc pod uwagę to wydarzenie oraz moją niedawno zrodzoną miłość do Chrisa Cornera, miałam dwa wyjścia. Pierwsze: zamknąć się w pokoju i ze łzami w oczach przeklinać cały świat, że jestem tu a nie tam. Drugie: uruchomić mój najlepiej rozwinięty i najczęściej używany ‘organ’, wyobraźnię, zamknąć oczy i słuchając koncertu widzieć wszystko po swojemu. I napisać jego recenzję.
I voila! Oto i ona:
Setlista przedstawia się następująco:
1. The Alternative
2. Bring Me Back A Dog
3. Sink Vision
4. Negative Sex
5. President
6. Lulled By Numbers
7. Mercy
8. Missile
9. Kiss And Swallow
10. Spit It Out
11. Song Of Imaginary Beings
Koncert rozpoczął nie kto inny jak nieoceniony redaktor Stelmach. Nienaganną angielszczyzną zapowiedział Artystę, a Chris Corner równie nienaganną polszczyzną przywitał publiczność.‘Dobry Wieczór!
Zaczęło się!
Po kolei, jako opener – "Alternative". Zwiastun wydarzeń najbliższej godziny. Już wiadomo że będzie się działo, oj będzie. Później "Bring Me Back A Dog", "Sink Vision", "Negative Sex", przy którym już nie tylko Corner rozpoczynał "zarzynanie" swojego gardła, ale także publiczność, no i ja. Pauza. Słów kilka do publiczności, "frontem do klienta". Ciepło emanujące od tego człowieka wyczuwałam nawet tutaj (i tu aż nie mogę się powstrzymać od porównania do mojego uwielbianego, aczkolwiek zblazowanego Briana Molko z Placebo, dla którego publiczność, cóż... przykro mówić, chyba nie istnieje). Na tym polu Corner brutalnie rozkłada go na łopatki). I jedziemy dalej. "President". Politycznie czy nie, ale za takim prezydentem to podążyłyby tłumy. Później "Lulled By Numbers" i uspakajanie rozszalałej widowni tak charakterystycznymi i pięknymi balladkami, "Mercy" i "Missile". This song is called "Missile" – nie musiał tego mówić. Nawet dla mnie, takiego IAMX-owego laika już pierwsze dźwięki, pierwsza nuta, zwiastowały ten utwór. Fragmencik odśpiewany razem z fanką – cóż z tego, że dosyć fałszywie ze strony fanki – kiedy serce włożone w tę piosenkę przez ich oboje wyczuwałam nawet na odległość 330 kilometrów. Po tej kołysance towarzystwo znów rozbujało się neurotycznym nieco beatem "Kiss And Swallow". I słowa których nikt, nigdy, na żadnym koncercie nie chce słyszeć - I think this is the last track… - No! – I think this is the last track… - NO! – We’ll see… I leci "Spit It Out". People need love – to, co najbardziej rzucało się w uszy. People need love.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW