Jawa, czy sen?!
dodano 19.04.2008
Jawa, czy sen?!
Traumatyczne przeżycia twórcy gry internetowej Arena Albionu.
„Człowiek przychodzi na świat bez własnej woli
i zostaje tam na jedno życie,
z którym musi sobie jakoś poradzić”
Jest 13 styczeń 2016 rok. Ciepły słoneczny dzień. Śniegu tej zimy
jeszcze nie było, za to temperatura powietrza dobija 10˚C w plus.
Jestem zmęczona ale szczęśliwa, spełniona jako żona, matka i kochanka.
W tym roku będę obchodziła swoje 40 urodziny. Mój maż twierdzi, że
jestem jak wino im starsza tym lepsza. Mamy dwóch, wspaniałych,
dorastających synów. Czuje się zrealizowana na każdej płaszczyźnie
życia. Moje marzenia z młodości się spełniły, gry funkcjonują, nasz
klub stał się ulubionym miejscem spotkań towarzyskich młodych ludzi.
Jak co dzień wieczorem wracamy z klubu gra24h.pl. Nie podejrzewając
niczego, idziemy. Choć zmęczeni i tak dyskutujemy o kolejnym dniu
spędzonym w klubie. Z satysfakcją stwierdzam, że coraz więcej ludzi
dopytuje się i kupuje gry planszowe i logiczne gry manualne. Odbieram
to jako sukces, gdyż ja je uwielbiam i od lat probuje „zarazić”nimi
innych, ale nie jest to takie proste, w końcu „co człowiek to zagadka”.
Gwiazdy
na niebie migocą , ciemno, mijamy osiedlowe bloki , pokonujemy znajomą
drogę miedzy dwoma rzędami garaży. Jest półmrok, nie boje się cienia,
on pokazuje, że w pobliżu znajduje się światło.
Za nami pojawiają się dwie młodociane osoby, które chichocząc się zagadują nas....
O co pytały...? do dziś nie wiem.
Wiem tylko i żałuje, że na koleje losu nie ma biletu powrotnego.
Pamiętam,
że ocknęłam się w ogromnej ciemnej hali, w której było mnóstwo
markowych samochodów. Kręciło się tam kilkanaście osób, których twarzy
nie było widać.
Ja byłam przestraszona, spurpurowiała, dygocąca i
chciałam „do mamy”. Bałam się, ale w końcu strach jest obcy tylko
istocie bez duszy i serca.
Obok stał Malkon, jak zwykle
opanowany, spokojny, zrównoważony, jego mózg juz przerabiał informacje
w logistyczna całość i poszukiwał rozwiązania, tej jak dla mnie
poronionej sytuacji.
Kazali nam iść na przód. Mijaliśmy
korytarze, szeregi drzwi, większość była pozamykana, mnóstwo zakrętów,
Próbowałam zapamiętać drogę ale była z bardzo pokręcona. Popychani
przez faceta ze spluwą szliśmy ciemnymi korytarzami, minęliśmy ogromne
drzwi, a z nimi objawił się nam inny świat...
wróc do artykułów