Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Koniec świata – na szczęście tylko w kinach
dodano 16.11.2009
Teraz rok 2012 kojarzy się nam z jednym, wiadomo – apokalipsą. Jedni traktują tę przepowiednię z przymrużeniem oka, a innym wręcz jeżą się włosy na samą myśl o tym, co nas może spotkać.
Ja po obejrzeniu filmu „2012” już sama nie wiem, czy uda mi się dożyć spokojnej starości, czy też będę musiała uciekać przed walącym się gruntem pod stopami. Nie zamierzam oczywiście rozpisywać tutaj naukowych teorii i definicji dotyczących ziemskiej litosfery ;). Chcę jedynie podkreślić, jak dużą rolę w odbiorze świata odgrywa komercja.
Film „2012” w reżyserii Rolanda Emmerich’a pojawił się w kinach niedawno, bo 11 listopada, ale i tak już bije rekordy popularności. Na sale kinowe walą się tłumy tych, których zaprowadziła czysta ciekawość, co z nami będzie. Na filmowym plakacie sam napis : „byliśmy ostrzegani” korci i intryguje. Oficjalny trailer filmu zbyt wiele nam nie zdradza - widoczne są tylko Himalaje, na które napiera ogromna fala tsunami ( co wydaje się dość przesadzone). Wszelkie wydarzenia przedstawione w tej produkcji są raczej bajeczką dla grzecznych dzieci i wyglądają nierealnie, ale przyznaję, że szybka i zmienna akcja przyprawiła mnie nie raz o gęsią skórkę. Do obejrzenia „2012” może również skłonić nazwisko twórcy – Roland Emmerich. Niemiecki reżyser słynie z takich widowiskowych filmów, jak „Nazajutrz” czy „Dzień Niepodległości”. Filmy katastroficzne stały się jego domeną. Na jego najnowszym dziele widać, że efekty specjalne i wizualizacja wciąż stoją na wysokim poziomie. Co do treści, nie znalazłam żadnego głębszego przesłania. Oczywiście przedstawione zostały podstawowe zasady postępowania – ludzkość istnieje dopóki ludzie sobie pomagają i wyraźny podział na dobro i zło.
Do przemyśleń skłania również sam tytuł. Dlaczego akurat rok 2012? Wątpię, żeby tylko kalendarz Majów i przepowiednie Starożytnych Egipcjan wpłynęły na taką datę. Bo ludzi interesuje jedynie najbliższa przyszłość, a sukces tego filmu nie byłby taki pewny, gdyby opowiadał o globalnej katastrofie za kilka tysięcy lat. Każdy temat jest dobry, aby zarobić te kilka milionów – teraz nastała moda na rok 2012 . Myślę że im bliżej tej daty, tym więcej takich „katastrof” powstanie .
Nie będę się wypowiadać na temat dokładnej daty końca świata – to pozostawiam naukowcom. Ja mogę tylko stwierdzić, że film „2012” bardzo wpłynął na naszą podświadomość, a ci, którzy już zdążyli go zobaczyć nie są tacy pewni co do przyszłych lat. Co tu mówić – ja też nie ! Gorąco polecam pójście do kina tym, którzy szukają mocnych wrażeń ale i sporej dawki czarnego humoru.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW