Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
„Tworki” Bieńczyka po raz drugi
dodano 04.08.2007
„Tworki” przyniosły Markowi Bieńczykowi Paszport „Polityki”. Teraz, dzięki wydawnictwu Sic!, znów mamy okazję odkrywać tajemnice, jakie kryje w sobie pozornie nic nieznaczący list sprzed kilkudziesięciu lat.
Akcja powieści (nomen omen jak mówi sam tytuł) toczy się w Tworkach w czasie II wojny światowej. 21-letni Jurek - „ogórek, kiełbasa i sznurek” (jak pisze o nim autor) zatrudnia się jako pomocnik w dziale administracji tego szpitala psychiatrycznego. Powody tej decyzji są proste - Tworki to idealny azyl – przecież nikt z Niemców nie będzie interesował się "psychopatami". Jurek w szpitalu poznaje podobnych do siebie uciekinierów ze świata wojny i zagłady. Tworki to w czasie wojny azyl normalności - tu Jurek przeżywa pierwsze zauroczenia i prawdziwą miłość, tu czas płynie spokojnie, życie toczy się normalnym trybem. Do czasu, kiedy przyjaciele Jurka - Marcel, Janka i Sonia znikają - tak po prostu. Jedynym śladem po nich są notatki, pamiętniki, listy pozostawione w biurkach, szufladach...
Od tego momentu do akcji włącza się sam autor - Marek Bieńczyk. Kilkadziesiąt lat po tych wydarzeniach on próbuje wyjaśnić tajemniczą zagadkę sprzed lat. Czytając ostatni list Soni, gdzieś w parku otaczającym Tworki w naszych czasach, odkrywa powoli tajemnice mrocznej przeszłości.
Sonia zostawiła list podpisany tylko inicjałami, napisany w pośpiechu, trochę niewyraźnie. Być może liczyła, że ktoś po latach znajdzie te zapiski i postara się odtworzyć jej życie, ostatnie chwile. Bieńczyk pokazuje, że można wykonać to trudne zadanie. Pisze więc: "Była godzina szósta rano i Sonia przy parapecie, drżąc z zimna, podpisała się, Sonia skróciła swoje imię do skromnego inicjału, żeby siebie jaką była, stąd oddalić, wstydliwie odjąć, żeby położyć z siebie ledwie znak, minimalny, jak najmniej znaczny." Tak zaczyna się opowieść o Soni, która nie uniknęła zagłady. Ślad - ostatni list - ocalił ją od zapomnienia.
Ocala od zapomnienia literatura - można powiedzieć po lekturze "Tworek". Nie musi to być jednak literatura z definicji - książka znanego lub nieznanego autora wydana w wydawnictwie takim, a takim. Każdy list, zapisana karta z kalendarza, zwykła notatka na skrawku papieru świadczy o życiu osoby piszącej. Pojawia się jednak pytanie - czy wszystkie te "literackie" ślady zostaną kiedyś, przez kogoś odczytane. Z pewnością nie, ale trudno nie zgodzić się z autorem, który w jednym z wywiadów mówi, że "literatura to podpis wołający o ocalenie".
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW