Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Zacofanie
dodano 02.01.2009
Powiem szczerze – jestem bardzo nietypowym użytkownikiem Internetu. Pomimo, że mam dostęp do tego potężnego źródła informacji to i tak nie jestem w stanie być na bieżąco. Co mnie ani trochę nie martwi. Nie uważam za konieczne wiedzieć kto wygrał porsche, kto z kim co robił i nie zastanawiam się dlaczego to zrobił a nie zrobił tego inaczej i z kimś innym. Internet jest przepełniony po same brzegi tymi bzdetami. Jedni idioci piszą dla drugich idiotów informacje pozyskane z jedynego słusznego źródła. Owym źródłem jest środkowy (bo najdłuższy) palec wymazany w kupie z domieszką kału. Grubsza warstwa jest zdrapywana przez magazyny dla pań i posypywana cukrem oraz udekorowana specjalnie dobranymi fotografiami, autoryzowana przez głównych zainteresowanych i pakowana w kolorowy papierek. A tymczasem autorzy Internetowi starannie wysysają zza paznokcia najstarsze i najbardziej zasyfiałe resztki, żeby uboższa (intelektualnie) gawiedź miała co konsumować w czasie świąt, albo długiego weekendu nie wychodząc z domu. Za darmo. Taka informacyjna kutia. Mimo, że z początku całkiem smaczna, po chwili zaczyna mdlić.
Kiedyś, jak miałem bodajże 12-13 lat, codziennie jak wracałem ze szkoły, brałem obiad, zasiadałem przed TV i próbowałem oglądnąć coś co serwowała nam publiczna telewizja. Niestety trafiałem zawsze na reklamy, a w momencie jak kończyłem i chciałem pójść robić coś innego zaczynał się jakiś program albo film. Reklama trwała około 7-10 minut. W tym czasie poznałem wszystkie rodzaje proszków, napojów i innych sprzętów. Jednak to co mnie najbardziej kuło w serce to reklamy różnych fundacji, które środki zdobyte przekazują na leczenie dzieci. Jasne, że to jest dobra rzecz, zasługująca na same pochwały, jednak w każdym spocie występowało chore dziecko, które prosiło o pomoc. Ja, jako osoba wrażliwa, nie byłem w stanie tego oglądać, za dużo się naoglądałem podczas mojego pobytu w szpitalu pediatrycznym w wieku 11 lat. Wtedy zaprzestałem oglądania telewizji. Po prostu jestem zbyt wrażliwy na taki widok. Nie zasiadam bezmyślnie przed odbiornikiem w nadziej, że coś mi się na oko nawinie, włączam go tylko w konkretnym celu, oglądnąć wybraną pozycje, głownie dobre filmy, programy przyrodnicze i naukowe. Teleturnieje z tańczeniem i jeżdżeniem na lodzie mnie nie bawią, to nie moja broszka oceniać jak ludzie się gibają w rytm muzyki, po prostu nie mój sposób ekspresji (pisanie też nim nie jest, tak dla jasności).
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ