Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Uczelniana etyka w Stanach i w Polsce
dodano 12.01.2011
Dwóch amerykańskich wykładowców chciało się zabawić, zaś polska doktorantka skłamała publicznie i sfałszowała podpis na znanym portalu. Kto na tym gorzej wyszedł?
Media w połowie grudnia zajęły nas frywolną informacją – „Były szef małej uczelni artystycznej w Utah, Andrew Joshua Groft został zatrzymany przez policję. Tej samej nocy zatrzymano innego wykładowcę z tej samej uczelni Wesleya R. Curtisa. Obaj zostali zatrzymani niemal dosłownie ze spuszczonymi spodniami. Policja zatrzymała ich bowiem u prostytutek, co natychmiast sprawiło, że uczelnia, chwaląca ich wcześniej pod niebiosa usunęła wzmianki o nich z własnej internetowej strony".
Cóż zatem wydarzyło się za oceanem? Dwaj Amerykanie, wzór cnót wszelakich, zostali nakryci przez policję podczas swoich prywatnych spotkań z krawcowymi, kiedy to one brały miarę z dolnych części garderoby. Być może faktycznie dodatkowo skroiły im jakiś numerek, ale to chyba ich prywatna sprawa? Nie, jednak nie w Stanach. Koledż, który miał stronkę internetową poświęconą owym autorytetom, skasował z niej wzmianki o swych autorytetach, których wychwalano aż pod niebiosa.
U nas pewna trójmiejska doktorantka, której jednak nie można podawać nie tylko pełnych danych osobowych (jak w USA), ale nawet inicjałów, bowiem zaraz da sprawę do sądu (ma podobno tak charakterystyczne inicjały i dziedzinę twórczości, że jej mecenas udowodni w sądzie, że już tylko takie nikłe informacje mogą ją zbytnio postponować; aż dziwne, że jednak można podawać informacje typu „aresztowano pana S, syna ministra Sroki”).
Pani ta pozwoliła sobie na dwóch portalach rozpowszechniać kłamstwo, że ktoś założył dodatkowe dwa konta, pod innymi danymi, z których ją obraża. Także sfałszowała podpis w komentarzu. Niejako przy okazji poszydziła sobie z przysięgi studenckiej i to wszystko czyniła pośród wulgarnego zgiełku dowcipasów udzielających się na portalu (co zresztą łamało regulamin tegoż szacownego portalu, ale to na marginesie, bowiem nikt tego tam specjalnie nie przestrzega, zaś jako nauczycielka akademicka powinna walczyć z wulgaryzmami - tego wymaga od niej ten szczególny społeczny status).
I teraz zobaczmy różnicę pomiędzy władzami uczelni w USA (tam owi dwaj autoryteci mieli kłopoty z kodeksem etyki i z rektorem uczelni) a władzami Uniwersytetu Gdańskiego, którego doktorantką jest trójmiejska pisarka, o nieposzlakowanej dotychczas opinii.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW