Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Ukraina, głupcy!
dodano 01.06.2007
Może jestem nieco spóźniony, ale ten komentarz chodził mi po głowie od piątkowego poranka wobec czego nie mogłem oprzeć się pokusie przelania tego na papier puentując złośliwym: A nie mówiłem?
Każdy z nas pamięta wielką batalię pomiędzy dwoma panami Wiktorami J., która odbyła się na przełomie 2004 i 2005 roku. Większość polskiego społeczeństwa z wielką dumą obnosiła się z pomarańczowymi kokardkami w klapach marynarek, na samochodach wieszali pomarańczowe wstążki, które furczały wyzwoleńczo na antenkach od przeróżnych urządzeń, a na balustradach balkonów wieszali pomarańczowe ręczniki. Z nieukrywaną radością każdy obserwował 'narodziny nowej europejskiej demokracji'. Każdy? Nie! Ja nie.
Przy ogromnym wsparciu społeczności międzynarodowej wybory prezydenckie wygrał biedny i otruty Wiktor Juszczenko. W Polsce zaczęły się oklaski, gratulacje i poklepywanie po plecach. Każdy polski mąż stanu opowiadał o swojej bardzo istotnej roli w tym druzgocącym (bo pięćdziesięciodwuprocentowym) zwycięstwie, a w tym czasie na Ukrainie powoli zaczynało się rozszarpywanie ledwo co zdobytej padliny. Pomarańczowy naród wcale nie okazał się tak do końca pomarańczowy, bo cala wschodnia część Ukrainy przybrała barwę ultramaryny, a ci o cieplejszych barwach zaczęli pokazywać pazurki, najzabawniejsze, że sobie nawzajem. Julia Tymoszenko, najbardziej zaufany człowiek nowego prezydenta, cieszyła się premierowaniem nieco ponad pół roku. Synek Juszczenki tuż po zaprzysiężeniu tatusia spogląda na problemy maluczkich Ukraińców z okien BMW serii 6. Przykłady erozji nowego 'układu' można mnożyć bez końca.
Po pół roku od wyborów Janukowycz znowu został premierem, Tymoszenko od tamtej pory siedzi w opozycji jak mysz pod miotłą i prawdopodobnie coś kombinuje. Tak czy owak, niewiele o niej słychać za granicą. Jakie są jej szanse na to, że będzie sie liczyć w kolejnych wyborach? Bóg raczy wiedzieć, ale znając życie to coraz bardziej prawdopodobne wybory parlamentarne niewiele zmienią.
Nie nosiłem nigdy żadnej pomarańczowej wstążeczki i nosić nie mam zamiaru, bo zawsze sądziłem, ze do demokracji trzeba dorosnąć - przykład wewnętrznych sporów organizatorów rewolucji 2004-05 pokazuje, że ten kraj musi jeszcze poczekać na swoją kolejkę. A wszyscy chórem opowiadający sie za wolną Ukrainą - wstydźcie sie, bo właśnie oto doprowadziliście do wojny domowej.
A nie mówiłem?
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW