Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Slumdog: Nieporozumienie roku
dodano 03.03.2009
Zaczyna się dramatycznie i widowiskowo. Sceny prosto z ulicy, prawie jak w
Mniej więcej w jednej trzeciej filmu powoli zaczynamy odkrywać banał i niespójności scenariusza, coraz bardziej nuży nas akcja, a żenująca wręcz gra głównych aktorów dobija ostatecznie ten nieudany eksperyment filmowy.
Co twórca chciał osiągnąć? To pytanie nie daje mi spokoju, od czasu obejrzenia tego filmu. Minął miesiąc (celowo nie pisałem recenzji na gorąco, żeby nieco ochłonąć i dać Slumdogowi drugą szansę) a ja nadal nie jestem pewien. Nie jest to dramat. Dramatyzm rozłazi się po kilkunastu minutach trzymających w napięciu, głównie tych z udziałem młodszej wersji aktorów (dla których wielke brawa! - to dzięki nim ten film nie otarł się o dno). Nie jest to komedia ani pastisz (choć niektóre sceny mogą wskazywac na to ostatnie). Nie jest to też zgrabne połączenie tych trzech gatunków. Boyle zaserwował nam stylizowaną na Bollywood superprodukcję, nie posiadającą jednak ani wdzięku hinduskiego kina (Monsunowe Wesele) ani autentyczności jego wcześniejszych produkcji (Trainspotting, Human Traffic, 28 dni później...). Dostaliśmy chicken tikka masala przygotowane przez brytyjskiego kucharza. Ani to smaczne, ani egzotyczne. Po prostu jadalne.
Dla widzów niewymagających wiele od kina może to być nawet niezła rozrywka. Podobnie jak dla kogoś, kto nie był nigdy we Włoszech, Pizza Hut może wydawać się całkiem niezłą restauracją. Jest szybka akcja, od strony formalnej też wiele nie można zarzucić. Film zrealizowany jest z porządnym rozmachem i samo to może niektórych zachwycić.
Ale mnie nie potrafiło. Nie uwierzyłem w wielkie uczucie łączące Jamala z ukochaną. Nie wierzę w jej wielką przemianę z usługującej mafiozom prawie prostytutki, bez własnego zdania, popychanej przez życie przez wiejący wiatr, to w jedną to w drugą stronę, w oddaną i wypełnioną wzniosłym uczuciem kobietę. Jeszcze śmieszniejsza wydaje się postawa brata Jamala. Jego decyzji i działań zupełnie nie zrozumiałem, tym razem nie przez kiepskie aktorstwo (chociaż to też), głównie jednak z powodu niedostatków scenariusza, który prezentuje go na przemian jako zimnego drania myślącego tylko o władzy i pieniądzach oraz jako bohatera tragicznego, gotowego oddać życie w imię wyższych wartości.
Obrońcy tego filmu powiedzą zapewne -- ale przecież to jest baśń... tego nie należy traktować dosłownie... przecież reżyser sam puszcza oko do widza w końcowej scenia tańca, która ma się do reszty filmu jak pięść do wspomnianego oka! A wszechobecny kicz jest zapewne celowym chwytem podkreślającym umowność całej sytuacji.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW