Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Dzieciństwo malowane zapachem
dodano 30.01.2007
Właśnie pojawiła się w kinach adaptacja prozy Patricka Suskinda pt.: „Pachnidło”, gdzie doskonałe perfumy bohater preparuje z ciał dziewic, gdzie świat zapachów jest jednym z ważniejszych elementów naszego życia, często lekceważony, czy wręcz sprowadzany do problemu odpowiednich antyperspirantów czy dezodorantów. Sprowokowało mnie to by pogrzebać we własnej pamięci i wydobyć spod warstwy zapomnienia moje prywatne zapachowe wspomnienia. Wspomnienia z okresu dzieciństwa, gdy wszystko było sielskie, anielskie.
Jeden dzień pełen zapachów
8.00 Pobudka
Jest taki jeden magiczny dzień, gdy po raz pierwszy dostrzegamy wiosnę, mimo tego, że ona już zadomowiła się na dobre. To ten dzień, w którym to nie budzi nas budzik swoim natrętnym drrryń, ale słońce zaglądające przez otwarte okno do naszego pokoju.
Jest taki dzień, gdy miesza się we wspaniałej miksturze wiosna z jej przebogatym bukietem kwiatów (szczególnie pięknie pachnie bez), ziół i owadów. W ten dzień wiosenny gotowa na siew ziemia pachnie przyszłym plonem, gdy lemiesz przewraca skibę, do naszych nozdrzy dobiega jej aromat, tylko wtedy ziemia pachnie swoimi sokami. Taki dzień najczęściej chyba przytrafia się na początku maja, gdy powoli zauważamy, że kolejny rok szkolny dobiega końca i wkrótce rzucimy tornistry w kąt i wyjedziemy na wakacje.
8.30 Pora śniadania
Oczywiście poranna kawa (to już nie jest wspomnienie z dzieciństwa). To jedyny zapach, jaki kojarzę ze wstawaniem. Zapach, który towarzyszy mi od tej pierwszej filiżanki, jaką było dane mi spróbować Jej mocny aromat, którym zaciągam się aż po same uszy budzi mnie i jednocześnie rozlewa się przyjemnym ciepłym płynem po żołądku, mmmm, pycha.
Nie potrafię wskazać nic bardziej charakterystycznego i stałego, co kojarzę ze śniadaniem, choć ten czarny napój towarzyszy mi przez cały dzień, tylko o poranku jego aromat jest taki mocny.
Z dzieciństwie pamiętam go, gdy matka przynosiła paczkę kawy ziarnistej, którą trzeba było zmielić w młynku kawowym. To była cudowna chwila, gdy świeżo zmielone ziarna dzieliły się z otoczeniem swym zapachem.
13.00 Pora obiadu
Aromaty kuchenne krzyczące z daleka, że pora posiłku zbliża się wielkimi krokami. Rosoły, pomidorowe, jarzynowe, schab, kurczak, kapusta zasmażana - dla każdego coś innego.
Bardzo mocne wrażenia wywierały na mnie w czasie letnich wakacji, szczególnie w domowych garkuchniach, jakich sporo było w górskich miejscowościach. Otwierane dla miejskich „letników”, którzy schodzili się na wyznaczoną godzinę z nad rzeki, gór, czy lasu, głodni i uśmiechnięci. Pokój wiejskiej chaty przerobiony tanim kosztem na jadłodajnię ze stolikami przykrytymi kolorową ceratą i kompotem czekającym w grubych kubkach na stole. Ach te pierogi z borówkami posypywane cukrem.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW