Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Feministycznie.
dodano 12.02.2007
Jeśli w społeczeństwie i w rodzinie miałby, na zasadzie ogólnego przyzwolenia, funkcjonować jedynie słuszny, wszechobecny podział płciowy, to ja poproszę o bycie mężczyzną.
Wpadł mi w ręce kolorowy magazyn, a wraz z nim artykuł o szczęśliwych małżeństwach. Muszę przyznać, że takiej bzdury nie czytałam dawno. Może dlatego, że w ogóle rzadko sięgam po prasę kobiecą, a pseudopsychologiczne wywody z natury swej mnie nie pociągają.
Ale do rzeczy - według autora tekstu warunkiem podstawowym, determinującym, a wręcz warunkującym istnienie szczęśliwej rodziny jest pochodzenie partnerów z rodzin ciepłych i dobrze funkcjonujących. Jeśli jednak nie mieliśmy szans na dorastanie w rodzinie idealnej, nie martwy się, istnieje bowiem i dla nas nadzieja.
Nadzieja tkwi w nas, kobietach. Otóż musimy po prostu wypracować w sobie kilka cech, dzięki którym nasze szanse na zbudowanie czegoś sensownego wzrastają. Te cechy to między innymi: lekkie podejście do życia (czyt. umiejętność zaciskania zębów, nie gęgania, nie narzekania, potulnego znoszenia wiecznie tułającego się po naszym domu wyniszczającego huraganu), zdolność mądrego kierowania (czyt. dyplomacja, negocjacje, strategie - czyli jak ugłaskać partnera, jak go podejść, by osiągnąć cel - przy okazji żeby on miał wrażenie, że to jego pomysł i jego decyzja), umiejętność doceniania partnera (czyt. odwiesi kurtkę do szafy - brawo!, wstawi naczynia do zmywarki - koniecznie go pochwal!), umiejętność urozmaicania małżeńskiego pożycia (czyt. rób pajacyki i pompki, stawaj na głowie, gotuj, kup piwo, zapewnij prasę, komiksy i dziki seks) i mój hit - pozwól mężczyźnie na bycie mężczyzną (no tak, w dzisiejszych czasach często się zdarza, że kobieta ma więcej ikry niż ten, kto z definicji ją posiadać powinien). Zwłaszcza ta ostatnia umiejętność ma duże znaczenie, a to dlatego, że nasze szalone czasy przemieszały role kobiece i męskie. Ważne zatem jest, by dać partnerowi poczucie, że to jednak on nosi spodnie w waszym domu, on jest jego głową. Możemy to osiągnąć przyjmując rolę strony pozornie słabszej, łagodniejszej, która wycisza i uspokaja partnera. Kobieta ma działać swą mądrością, delikatnością, czułością. Ma ze stoickim spokojem zmagać się ze światem, bo tylko on, pan i władca, ma prawo nerwowo tupnąć noga.
Na moje oko ten artykuł to strzał kulą w płot. Jako poważna osoba mogę go potraktować w dwójnasób - w wymiarze żartu bądź prowokacji. Jeśli mam go jednak odebrać tak, jak zakłada ów periodyk - to znaczy na serio, to nie potrafię się nie oburzyć. Pomijając, że wymowa tego tekstu bije w gatunek męski - traktując jego osobników jako jednostki wymagające specjalnej troski; to jak mam poważnie potraktować kogoś, kto mnie samej każe ukręcić na siebie bacik? Jak mogę stać spokojnie, kiedy ktoś proponuje mi być matką dla swojego męża; radzi, bym z pokorą używała ściery, ewentualnie dyplomacji i podziemnych strategii zamiast podjęcia próby wyartykułowania żalów i jasnego ustalenia zasad. A propozycja bycia stale tą mądrzejszą, bardziej opanowaną, wiecznie uśmiechniętą i potulną – to doskonała droga, ale do tego, by stać się zamkniętą w sobie, sfrustrowaną i nieszczęśliwą kobietą. Jak można serio potraktować osobę, każe mi dziękować i stawiać mężowi pomniki za każde pozmywanie naczyń czy odkurzenie mieszkania? A ja? Kto doceni moją codzienną w domu harówkę?
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW