Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Solidarność społeczna
dodano 19.08.2008
Od paru dni szaleją w Polsce trąby powietrzne, niespotykane u nas do niedawna. To efekt zmiany klimatu.
I mamy rozpacz ludzi, którzy tracą swój majątek w parę minut. Ubezpieczenia to totolotek - albo ubezpieczyciel ma zyski, albo ma straty. W przypadku wielkich naturalnych i terrorystycznych katastrof to państwo powinno być ubezpieczycielem i poręczycielem. Ze społecznego punktu widzenia jest wielką rozrzutnością ubezpieczanie wszystkich budynków, statków, samolotów od nieszczęść wszelakich. Czy ktoś policzył owe koszty (operacje finansowe, sprzęt komputerowy, zakup i eksploatacja lokali, płace pracowników oraz wszelkie składki)? Wszak owi pracownicy mogliby realizować się w sferze produkcji lub innych usługach. Chyba, że uznamy tę formę zatrudnienia jako sposób na zmniejszenie zjawiska bezrobocia. A ilekroć zdarza się, że ubezpieczyliśmy się od 99 nieszczęść, zaś dopadła nas ta setna plaga i „szlachetny" ubezpieczyciel uzbrojony w wypasionych prawników daje nam figę z makiem, dowodząc braku zapisu "lub czasopisma".
Składki ubezpieczeniowe byłyby pobierane jako odpowiednie dopłaty do cen towarów oraz jako nieznacznie powiększony podatek od dochodów. Po katastrofie budowlanej, lotniczej, morskiej, po powodzi, trzęsieniu ziemi, epidemii itd. oraz po terrorystycznym zamachu, odszkodowania byłyby wypłacane przez Państwo. Wysokość odszkodowań byłaby proporcjonalna do zgłaszanych opodatkowanych dochodów, przy zagwarantowaniu pewnego minimum. Tak bodaj należy rozumieć nowoczesną solidarność społeczną. Znacznie taniej (i bez zbędnych formalności) jest wypłacać odszkodowania za wykazaną stratę, niźli prowadzić miliony umów ubezpieczeniowych. Na szczeblu Sejmu należałoby to omówić, przeliczyć i podjąć społecznie mądre decyzje.
Ale czy ubezpieczeniowe lobby przełknie tę żabę. Czy pogodzi się z utratą miliardów złotych? Społeczeństwo oczekuje na sprawnie funkcjonujący system ubezpieczeniowy dotyczący ogółu osób zamieszkujących Polskę. System powinien być zrozumiały, naturalny, przyjazny i prosty, a jednocześnie nie powinien zajmować tysięcy urzędników zawierających umowy, archiwizujących i... kombinujących. Rząd podawałby codziennie w internecie bieżący stan składek społecznych oraz kwoty wypłacane po klęskach i tragediach (wypadki, akty terrorystyczne). Po większych kataklizmach podatki byłyby podniesione o ułamek promila na pewien czas, zaś po uregulowaniu odszkodowań, obniżano by opodatkowanie. Zmiana systemu nie spowodowałaby likwidacji dotychczasowych instytucji ubezpieczeniowych. Niech sobie egzystują i zapisują obywateli chętnych do zakładania polis na dotychczasowych zasadach. Wprowadzony system byłby obligatoryjny, zaś istniejący - fakultatywny. W razie poniesienia szkody, ubezpieczenia byłyby wypłacane na podstawie wszystkich zawartych umów oraz na podstawie proponowanego niniejszego a bezumownego systemu. Gdyby nieco podnieść podatki (od płac lub cen), o mały promilek, to rocznie byłby do dyspozycji co najmniej miliard złotych na wypłaty odszkodowań za straty podczas wichrów, powodzi, pożarów, katastrof i ewentualnych aktów terrorystycznych. Nie byłoby żebraniny i wizyt notabli...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW