Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Polska chemia - czas na reakcję
dodano 04.08.2011
Branża chemiczna w ciągu ostatnich kilku lat zachowuje się jak kolejka górska. Po znaczących zjazdach i lekkiej panice związanej z kryzysem wszystko wskazuje na to, że teraz powoli i spokojnie pnie się w górę…
Chemia wczoraj, chemia dziś
Słuchając doniesień medialnych na temat Grecji czy Portugalii zaczynam zastanawiać się, ile razy w ciągu ostatnich paru lat usłyszałem słowo „kryzys”. Termin powtarzany jest tak często, że większość z nas chyba wyrobiła już w sobie odruch zagłuszający informacje na ten temat.
Jednak jako przyszły (mam nadzieję) absolwent kierunku chemii stosowanej zaczynam zastanawiać się, jak wygląda i jak będzie wyglądać sytuacja w tejże branży. Podczas kryzysu nieraz dochodziły do mnie niepokojące informacje na temat tego, co dzieje się w polskiej chemii. Problemy finansowe, spadek sprzedaży, trudności energetyczne… Teraz, gdy wszystko nieco się uspokoiło, warto przyjrzeć się branży chemicznej chłodnym okiem.
W takim momencie człowiek zdaje sobie sprawę, jak wiele rzeczy jest od siebie zależnych. Zastój w budownictwie powodował olbrzymie straty w branży chemicznej, gdyż firmy budowlane są znaczącym odbiorcą jej produktów. A nawet jeśli w Polsce działo się nienajgorzej, to przez kłopoty gospodarki zachodniego sąsiada rodzime spółki i tak traciły (Niemcy są głównym importerem polskich produktów). Jeśli nałożymy na to nieciekawą sytuację polityczną (gaz potrzebny spółkom płynie do nas ze wschodu (a wiadomo, że negocjacje energetyczne z Rosjanami nigdy nie należały do łatwych), widać wyraźnie, że niewiele potrzeba, by dany zakład wpadł w poważne tarapaty.
Czy da się wyjść z kryzysu?
Niezwykle nieprzyjemna historia spotkała chociażby Zakłady Azotowe z Kędzierzyna–Koźla. W najgorętszym okresie kryzysu finansowego spółka została zmuszona przez Unię Europejską do zamknięcia swojej instalacji do produkcji kwasu azotowego. Komisja Europejska zobligowała spółkę do wybudowania nowej – oczywiście we własnym zakresie. Cała operacja miała kosztować ZAK niebagatelną sumę 350 mln złotych. Dość znaczący wydatek w czasie trwania kryzysu, prawda? Nie dziwi, że wpłynęło to na utratę płynności finansowej spółki i spowodowało znaczące problemy.
Odnalezienie takiej sumy pieniędzy oznaczało dla zakładów fundamentalne „być albo nie być”. Sytuacja jasno pokazuje, jak ważne jest dla spółek tego rodzaju, finansowanie przez banki. Dzięki pomocy konsorcjum złożonego z BRE Banku, Kredyt Banku i Pekao SA, które zgodziły się na udzielenie wsparcia ZAK, spółka odzyskała stabilność finansową.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW