Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Czy pisać, że Paris to France?
dodano 27.12.2007
Dlaczego Amerykanie śmieją się aż tak bezkrytycznie?
26 grudnia 2007, poranną porą TVP1 wyemitowała film z dwoma ślicznotkami w rolach głównych pt. "Mężczyźni wolą blondynki". Panienki wybierają się z Ameryki transatlantykiem za ocean. Marilyn Monroe (gra naiwną blondyneczkę) pyta napotkane towarzystwo - "Czy ten statek płynie do Francji w Europie?", na co odpowiada jej koleżanka Jane Russell - "Czy jadąc ze Stanów do Meksyku pytamy o Meksyk w Ameryce Północnej?", dając do zrozumienia, że blondynki nie zawsze zadają mądre pytania. Podróżni pośmiali się z biednej a ślicznej blondyny (której sława przytłumiła wiele piękności o ciemniejszych odcieniach włosów, w tym ową Jane), pośmiali się widzowie przed telewizorami sądząc ponadto, że choć film jest z 1953 roku, to ciągle blondynki są bohaterkami dowcipów określonego rodzaju.
Ale 10 godzin później ta sama telestacja wyemitowała znacznie nowszy i poważniejszy film pt. "Eksplozja". I cóż my tam widzimy? Ano napis pod miejskim krajobrazem opisany jako "Boston, USA".
Zatem - jak to jest? Może jednak Amerykanie nie zawsze znają związek miejsca z państwem? A może filmy są opisywane z myślą o cudzoziemcach, którzy mogą nie wiedzieć, że Boston jest amerykańskim miastem, zwłaszcza że skoro Warszaw jest cała masa w Stanach, to zapewne Bostonów również by się sporo znalazło poza USA... Inna sprawa, że na naszych filmach jeśli opiszą "Warszawa" to już nie dodają "Polska" (być może, że w takiej pisowni przedstawiona jest tylko nasza stolica).
Jednak przypomniałem sobie, że wielokroć widywałem amerykańskie filmy i seriale, w których podczas zmiany miejsca akcji, ukazywano (na ekranie) objaśnienia w rodzaju "Paris, France", co pewnie nas, Polaków, jednak rozweselało (to przewymiarowanie informacji), ale może w innych krajach istnieje wielka potrzeba uściślania danych niekoniecznie znanych większości widzów... Natomiast tylko chyba u nas, w Polsce, można zinterpretować to jako "Paris - superbogata sławna Amerykanka", zaś "france", no cóż - nie jest to (w naszym słowiańskim języku) eleganckie określenie... W gwarze uczniowskiej (Onet) "franca" ma kilka znaczeń - "1. ocena niedostateczna; jedynka"; 2. "język francuski"; 3. "zła nauczycielka"; 4. "osoba natrętna i nielubiana". Za moich czasów (szkolne lata 60.) "france" to były mniej więcej "zdziry" o pisowni dopuszczalnej również jako "ździry".
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW