Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
I ty can dance :-)
dodano 07.06.2008
Po wielkiemu cichu szeptano, że konkurencja przegryzła kable, spekulowano czy nastepnego dnia nie będzie kolejnej wpadki, jednak udało się i w czwartek tvn pokazał finał drugiej edycji programu you can dance.
Na wstępie widzowie usłyszeli, iż wszystko będzie tak jak miało być w środę, dlatego nawet sukienka prowadzącej Kingi Rusin nie uległa zmianie.
You can dance jako alternatywa dla trochę już opatrzonego tańca z gwiazdami szybko zdobył sympatię telewidzów. Siedząc sobie wygodnie przed telewizorem możemy oglądać zmagania tancerzy amatorów, co w praktyce oznacza po prostu to, iż wcześniej ich twarze nie były znane szerszej publiczności. Jako, że dla większości z nich, taniec to pasja, której poświęcili i podporządkowali całe swoje życie. Wiele lat ciężkiej pracy i wyrzeczeń.
Nie da się ukryć, iż program w krótkim czasie zelektryzował widzów i publiczność w studiu. Tancerze trenowali, tańczyli, odpadali, a fora internetowe przeżyły i przeżywają oblężenie wszystkich pragnących przekazać wyrazy swojej sympatii, typujących swoich faworytów. Jednak szybko dała o sobie znać typowo polska przypadłość, bycia samozwańczym ekspertem od wszystkiego i słowo do słowa a sensowne, wyważone komentarze zaczęły ustępować miejsca niecenzuralnym bluzgom i wyzwiskom typu: co ty wiesz o tańcu tępy kmiotku.
Producenci widząc rozmiar zainteresowania widzów programem postanowili iść za ciosem i organizować edycję za edycją. W związku z tym mamy zapowiedź już trzeciej odsłony programu. Chyba nie pomylę się stwierdzając, iż także tym razem na castingi z całego kraju przybędą tłumy młodych utalentowanych ludzi próbujących wykorzystać swoją szansę na sławę. No i dobrze. Szkoda tylko, że tak mało tancerzy można zakwalifikować do programu.
Wydaje się, iż producenci stworzyli kolejną kurę znoszącą złote jajka. Młodzi, utalentowani tancerze reprezentujący różne style i techniki tańca. Warsztaty w Paryżu czy Argentynie. Widowiskowe choreografie, a dla zwycięzcy 100 000 złotych i stypendium w szkole tańca Broadway Dance Center. Jeśli dodać do tego jury, które nie tylko tancerzom ale i sobie samym nie szczędzi miażdżących komentarzy i złośliwości otrzymamy przepis na program, dzięki któremu młodzi ludzie mają szansę zaistnieć medialnie i zaprezentować szerszej publiczności swoje umiejętności, a prowadząca program Kinga Rusin zdobyła Wiktora publiczności.
Cokolwiek by o you can dance nie powiedzieć, program bardzo szybko zaczął żyć własnym życiem, głównie za sprawą forów internetowych, fanklubów programu oraz poszczególnych tancerzy. Wraz z trwaniem programu, tancerze zdobywają sobie sympatię telewidzów. Możemy oglądać łzy szczęścia, że widzom spodobała się "solówka", żal, że ta przygoda się już kończy i trzeba odejść z programu oraz strach przed kontuzją, która też może przekreślić szansę na dalszy udział. Moim zdaniem, właśnie dla tych emocji tak lubimy oglądać ten i podobne programy, choć są i tacy, którzy zasiadają przed telewizorem tylko po to, aby posłuchać niewybrednych komentarzy jurorów.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW