Spontanicznie w social media
Wraz z rozwojem serwisów społecznościowych nie tylko mnożą się możliwości promocji kandydata, ale i pojawiają się problemy i wątpliwości.
Od historycznego zwycięstwa Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych mija dwa i pół roku. Przez ten czas świat w swoim szaleńczym przyspieszeniu technologicznym ucieka naszym własnym wyobrażeniom. Facebook stał się przez ten czas trzecim największym „krajem” świata i powoli krystalizuje się jako fenomen komunikacyjny na skalę poczty czy telefonu. Celebrytyzacja zeszła w strukturze społecznej tak nisko, że praktycznie każdy członek społeczeństwa staje się gwiazdą swojego określonego środowiska budząc się rano i pisząc na FB „Jan Kowalski właśnie wstał z łóżka”. „LOL” i „WTF” to tylko początek wielkich przemian lingwistycznych, u których progu właśnie stanęliśmy. Jeżeli chodzi o komunikację interpersonalną i masową – żyjemy chyba w najbardziej fascynującym momencie do tej pory w historii świata.
Barack Obama znakomicie wykorzystał tę rewolucję wymiany informacji. Po raz pierwszy użył internetu nie jako dodatku, ale jako integralnej część kampanii wyborczej. Wykorzystując mechanizm spontanicznych działań oddolnych (grassroots) przekonał wszystkich, że wolontariusze to przyszłość kampanii, bo tylko człowiek rzeczywiście przekonany do tego co robi, a nie przekonany osławionym wynalazkiem Fenicjan, angażuje się pełnym sercem w swoje działania. Że dzięki wolności tworzenia, spontaniczność napędza w kampanii kulę śnieżną, której nie da się zatrzymać. Że „Obama girl” była nie tylko darmową, ale i znacznie skuteczniejszą reklamą od tych wykupionych za tysiące dolarów w telewizji.
„Obama girl” na YouTube: http://www.youtube.com/watch?v=wKsoXHYICqU
Chciałbym dziś, w przededniu wyborów zadać pytanie :czy taka strategia jest w polskim internecie możliwa do zaakceptowania i wykorzystania?
Jeden z głównych aspektów strategii wyborczej Baracka Obamy dotyczył wykorzystania potencjału młodych, zaangażowanych społecznie jednostek do tworzenia oddolnych działań twórczych. Sztab przyszłego prezydenta dał duże pole do popisu wolontariuszom, którzy pisali blogi, zakładali galerie, swoiste „przyczółki” w całym sieciowym bałaganie pełnym wyborczej agitacji czy wręcz propagandy. W zeszłorocznych wyborach w Polsce, aspekt ten w pewnym niewielkim stopniu był wykorzystywany (możliwość rozsyłania stworzonych przez siebie kartek pocztowych popierających Bronisława Komorowskiego czy tworzenia treści na portalu Prawa i Sprawiedliwości: myPiS.pl: http://mypis.pl/ ). Wszystko wskazuje jednak na to, że wraz z nowymi wyborami idzie nowe: zmieniające się prawo wyborcze zmusi od jesieni partie do przesunięcia środków finansowych z telewizji i radia do sieci oraz na kampanię bezpośrednią. Ruch w internecie na pewno na tej zmianie zyska.