Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Aborcja - ocena chrześcijańsko-moralna
dodano 11.06.2007
Aborcja, eutanazja - morderstwo czy ulga? W tym artykule wyrażam swój pogląd na temat tych zjawisk społecznych.
Godzina szesnasta dwadzieścia. Przed gabinetem ginekologicznym stoi kobieta. Właściwie można by powiedzieć, że to jeszcze dziewczyna. Na pierwszy rzut oka widać, że nie ma skończonych dwudziestu lat. Stoi w deszczu i trzęsącą się ręką trzyma lodowatą klamkę. Jakby się wahała. Podjęła szybką decyzję. Otworzyła drzwi zaciskając zęby, jakby sprawiało jej to fizyczny ból. W tym momencie poczuła uderzającą falę ciepła. Nie przestała się jednak trząść, gdyż to jedynie piecyk elektryczny stojący pod ścianą. A to przerażające zimno, które tak dręczyło płynęło z jej wnętrza. Była to obawa i niepewność czy podejmuje właściwą decyzję, której w przyszłości nie będzie żałować. Niestety, w tym momencie nie było już czasu na odwrót. Stał przed nią niski, krepy mężczyzna, spoglądający ponuro zza okularów.
- Dzień dobry, proszę za mną – powiedział urzędniczym tonem.
Znała ten głos. Dwa dni temu umawiała się na wizytę. Trwało to niecałe pięć minut. Pan doktor szybko podał informacje, adres oraz cenę. A mówił to tak lodowato i płynnie, jakby umawiał się z nią na zakup pralki, a nie na morderstwo. Prowadził ją ciemnym, szerokim korytarzem. Kroczyła za nim ze spuszczoną głową. Po pół minuty doszli do gabinetu. Był to jedyny, w którym paliło się światło. Dziewczynę uderzyła normalność tego miejsca. Było tam ciepło, lekarz włączył jeszcze kilka lamp i zrobiło się jasno jak w dzień. Wszędzie było sterylnie czysto. Na pewno nie tak wyobrażała sobie miejsce, w którym za chwilę ma zginąć człowiek. Kazał jej się rozebrać i usiąść na fotelu. On tymczasem założył gumowe rękawiczki i zaczął przygotowywać się do zabiegu. Dostała zastrzyk. Ponoć to było znieczulenie, więc dlaczego serce boli ją tak, jakby zaraz miało wyrwać się z piersi i zacząć krzyczeć. Ostatnim, co widziała był złowrogi blask chirurgicznych narzędzi. Wybiegła stamtąd półprzytomna i jakby w amoku. Drzwi zatrzasnęły się za nią z hukiem. Ciągle padał deszcz. Gdy zmęczyła się długim biegiem oparła się o mur i usiadła na chodniku. Była cała mokra. Właściwie to nie wiadomo na ile to był deszcz, a na ile łzy cały czas płynące jej ciurkiem po policzkach. Nie była już sobą. Sama nie wiedziała kim jest. A kim może być kobieta zabijająca własne dziecko.
Przytulny pokoik. Zza firanki wpadają do pokoju ostatnie promienie jesiennego słońca. Pod pastelowo różową ścianą stoi mały dębowy stolik, a na nim, w liliowo fioletowej ramce czarno białe zdjęcie młodej pary. Oboje są uśmiechnięci, weseli, aż tryska od nich radością i chęcią życia. Nagle w ten, jakże wydawać by się mogło bajkowo sielankowy klimat wkracza lekko przygarbiony staruszek. Nawet przy największym wysiłku trudno rozpoznać w nim człowieka ze zdjęcia. Jego twarz jest bardzo zmieniona. Tylko oczy, które ponoć są lustrem duszy zachowały swój wyraz. Choć teraz zamiast radości i życiowego zapału, można było w nich dojrzeć tylko smutek i zmęczenie. Starszy pan nie był jednak sam. Towarzyszyła mu małżonka. Właściwie to on towarzyszył jej. Z dość dużym wysiłkiem pchał ciężki wózek inwalidzki i zostawił żonę przy dębowym stoliku, a sam poszedł do kuchni przygotować kolację. Był to jego codzienny rytuał. Od trzech lat opiekował się żoną. Kobieta była po dwu wylewach. Na skutek pierwszego doznała paraliżu całej prawej strony. Drugi był o wiele silniejszy. Kobieta całkowicie utraciła władzę nad swoim ciałem a także dokonały się nieodwracalne zmiany w mózgu znacznie utrudniające jej mówienie. Żyje jak roślina. Jej cierpienie jest tym silniejsze, że jest całkowicie świadoma swojej sytuacji. Zdaje sobie sprawę z tego, że resztę życia spędzi wegetując. Dlatego, z takim utęsknieniem czeka chwili gdy Bóg wezwie ją do siebie. Do pokoju wchodzi mąż. Oprócz kubka z herbatą ma w ręce jeszcze mały flakonik z przyklejoną etykietą. Podchodzi do niej i obraca wózek w swoją stronę, a szklankę stawia na stoliku. Z jej oczu można wyczytać nadzieję. Czy i tym razem się zawaha. Już tyle razy o tym rozmawiali. On wie, że dla jego żony każda minuta na tym świecie jest udręką i sprawia jej katusze. Ona nie chce być więcej dla niego ciężarem. Sama też pragnie w końcu zaznać spokoju. Mąż wykazuje się jednak wyjątkowym hartem ducha i jak co dzień wyjmuje z buteleczki dwie kapsułki, wrzuca do herbaty i podaje żonie. Ona znowu przeżywa rozczarowanie.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW