Fantastyczna końcówka Chile,"Canarinhos" na kolanac..
dodano 29.06.2007
Pełen niespodzianek drugi dzień turnieju przyniósł nam zwycięstwo Chile nad Ekwadorem i sensacyjną porażkę faworyta turnieju - Brazylii z Meksykiem.
Bramki:
1:0 Luis Antonio Valencia 16 min.
1:1 Humberto Suazo 21 min.
2:1 Cristian Benitez 23 min.
2:2 Humberto Suazo 80 min.
2:3 Carlos Villanueva 87 min.
Żółte kartki: Ulises de la Cruz, Edwin Tenorio, Edison Mendez - Jorge Francisco Vargas
Sędziował: Oscar Ruiz (Kolumbia)
Widzów: 41000
Ekwador: Cristian Mora - Ulises de la Cruz, Ivan Hurtado, Giovanny Espinoza, Oscar Bagui - Segundo Castillo, Edwin Tenorio, Edison Mendez, Luis Antonio Valencia - Carlos Tenorio (76 min. - Felipe Caicedo), Cristian Benitez
Chile: Claudio Bravo - Alvaro Ormeno, Jorge Vargas, Pablo Contreras - Rodrigo Melendez (73 min. - Carlos Villanueva), Arturo Sanhueza, Matias Fernandez (46 min. - Juan Lorca), Jorge Valdivia, Mark Gonzalez - Humberto Suazo, Reinaldo Navia (46 min. - Miguel Riffo)
Kilkanaście minut po zakończeniu pierwszego spotkania na stadionie w Puerto Ordaz ponownie pojawiły się 2 jedenastki z grupy B - Brazylia i Meksyk. Nikt przed rozpoczęciem spotkania nie postawiłby złamanego peso na Meksyk, który dopiero co zakończył rozgrywki o Goldcup i występował w dość rezerwowym składzie, na przeciw stała przecież chętna pokazania po ostatnich nieudanych MŚ, że ciągle jest najlepsza na świecie, Brazylia.
Miał być to fantastyczny początek pełnej sukcesów drogi selekcjonera Carlosa Dungi. Okazał się jednak jednym z najgorszych wieczorów w życiu i momentem, o którym będzie chciał zapomnieć były kapitan reprezentacji Brazylii.
Brazylijczykowi znowu wydawało się, że meczy wygra się sam, a rywal schowa się ze strachu przed wielkimi gwiazdami. Jednak oślepiony ich blaskiem, nie wiedział, co robić. Meksykanie rozpoczęli ambitnie nie ustępując w niczym, choć grali bez swoich gwiazd - Pavla Pardo i Ricardo Osorio. To oni pokazali futbol wprost z Brazylii, pierwsza bramka to popis umiejętności technicznych Nery Castillo. Wielu nie dowierzało własnym oczom. Meksyk prowadził i nie zamierzał spocząć na laurach. Sześć minut później rzut wolny z około 20 metrów w cudowny sposób wykonał Ramon Morales i było 2:0 dla "El Tri". Doni odprowadził tylko piłkę wzrokiem. Trener "Canarinhos" robił, co mógł, żeby nie doszło do kompromitacji. Na boisku pojawili się Anderson i Afonso Alves. Druga połowa miała być popisem tych zawodników, mieli oni poprowadzić Brazylię do zwycięstwa. Należała jednak ona do Guillermo Ochoi - meksykańskiego bramkarza. Wszelkie próby pokonania go kończyły się niepowodzeniem, bronił często w nieprawdopodobnych sytuacjach. Wspierali go także obrońcy, którzy czasem nawet z linii bramkowej wybijali piłkę. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry mógł paść trzeci gol dla podopiecznych Hugo Sancheza, ale kiedy Castillo minął Doniego, nie trafił do pustej bramki. Sensacja stała się faktem i teraz Brazylia musi się martwic o to, jak wyjść z grupy. Kryzys bogactwa wciąż trwa i ciężko będzie im się odrodzić w kilka dni, ale jeśli się to uda, Brazylia pokaże, że jest prawdziwą drużyną.
wróc do artykułów