Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Jak otwierałem fabrykę LG, czyli Great Company Great People
dodano 07.09.2007
Kiedy rozpocząłem swoją „wielką” przygodę z azjatycką kulturą pracy w jednej z koreańskich firm grupy LG budujących swą fabrykę pod Wrocławiem, fabryki jeszcze nie było, ale rosła jak na drożdżach. Kiedy kończyłem pracę, okazało się...
że drożdże były trochę przeterminowane i przereklamowane.
MUSISZ POKONAĆ SWĄ SŁABOŚĆ
Jest piękna wiosna. Koniec kwietnia. „Odurzony” budzącą się do nowego życia przyrodą, składam papiery do LG. Nie wiem, co osiągnę zawodowo dzięki temu posunięciu i nie piszę w CV o jakichś swoich szczególnych osiągnięciach. Pracowałem już wcześniej w międzynarodowych (europejskich) koncernach i na tym opieram swą „siłę ataku”. Po miesiącu dostaję zaproszenie na spotkanie.
Nigdy mnie miałem takiej rozmowy kwalifikacyjnej. Rozmowa jest oczywiście po angielsku, bo koreańskiego nie znam. Przepytujący mnie Koreańczyk wciąż marudzi, że w sumie nie umiem tego, nie znam się na tym, nie mam doświadczenia tu i że generalnie muszę pokonać swoją słabość. A ja, z potem cieknącym po twarzy, bredzę niczym nawiedzony kaznodzieja, jak to wspaniale byłoby rozwijać swoją karierę w wielkim koncernie LG i poznawać nowe wspaniałe technologie. Gdzie ktoś, kto nawet nic nie umie, zrobi coś, o czym się dowie cały świat. I tak dalej, i tak dalej...
- Musisz pracować dwa razy ciężej, żeby dojść do takiego poziomu jak ja. - stwierdza z satysfakcją na końcu spotkania mój skośnooki rozmówca. – I musisz pokonać swoją słabość – podkreśla po raz kolejny.
Rzeczywiście mi słabo. Ale to chyba efekt braku wentylacji w pokoju przesłuchań. Aby zakończyć jego męczarnie związane z moją osobą, rzucam na koniec rozmowy odpowiednio wysoką kwotę zarobków, którą oczekuję od firmy.
- Czy jest ona do negocjowania? – zadaje pytanie towarzysząca nam pani z działu zwanego szumnie HR.
- Zawsze można spróbować – odpowiadam.
Z przebiegu rozmowy wysnuwam jednak jeden wniosek. Nic z tego nie będzie. Jakież jest moje zdziwienie, gdy parę dni później dostaję telefon, że jestem przyjęty.
JAK ZOSTAĆ SZPIEGIEM
Dzień pierwszy. Stawiam się do pracy w tymczasowym biurze przy ulicy Kościuszki. Mało miejsca. Pracownicy ściśnięci jak śledzie przy wielkich biurkach. Zaduch, bo lato mamy w pełni. Jestem w dziale jakości. Duży stół, kilka komputerów i jeden wentylator. Moim szefem zostaje ten sam Koreańczyk od pokonywania słabości. To Mister S. - guru od jakości telewizorów w naszej firmie. „Mister” tak zwracamy się do wszystkich Koreańczyków. Nie ważne czy menadżer, czy zwykły monter. Nie ma czasu na zapoznanie się z biurem, bo dowiaduję się, że za pięć dni jadę na miesięczne szkolenie do Korei. Oczywiście, nie było o tym mowy na rozmowie kwalifikacyjnej, bo przecież byłem osłabiony swoją słabością do pokonania.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW