Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Wakacje po polsku
dodano 16.08.2007
Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew... Któż z nas, nie marzył, choć raz o takim właśnie scenariuszu wakacyjnego wypoczynku
Niestety, wybierając na urlop, któryś z nadmorskich, bądź górskich kurortów w Polsce, trzeba jak najszybciej wyrzucić z głowy ten urokliwy wers i potraktować go wyłącznie jako literacką fikcję. Letni koszmar zaczyna się już na dworcu, kiedy to obarczeni bagażem, próbujemy wsiąść do pociągu relacji Wrocław - Hel (oczywiście jedynego na tej trasie w ciągu doby). Na peronie obserwujemy tłumy pełnych energii (mimo późnej pory - 23.00) i żądnych zajęcia wygodnego miejsca turystów. I oto nadjeżdża pośpieszny cud techniki. W tym momencie też rozpoczyna się wyścig, zarówno o miejscówkę, jak i w pewnym sensie o przetrwanie. Aby wygrać walkę i zachować godność trzeba zapomnieć o dobrych manierach i wychowaniu, zamiast tego przygotować łokcie i kilka niecenzuralnych słów. Kultura bowiem w momencie walki turystów - pasażerów o miejsce jest pojęciem obcym, zarówno w stosunku do ludzi starszych, niepełnosprawnych, jak i wszystkich pozostałych, chcących zachować resztki taktu i zdrowego rozsądku. Niektórzy, niestety, na czas wakacji oprócz telefonów komórkowych wyłączają także proces myślenia.
Udało się, siedzimy wygodnie (4 osoby) w 8-osobowym przedziale pociągu klasy 2, trafiamy na miłe, a co ważne niepalące współtowarzyszki podróży. Wydaje się, że nic nie jest już w stanie zakłócić naszego szczęścia i możemy spokojnie oddać się na wpół wakacyjnemu już relaksowi, bądź marzeniom sennym o złotych plażach właśnie. Nic bardziej mylnego, nie wszyscy podróżni podzielają nasz pogląd. Niektórzy z nich, najwyraźniej rekompensując sobie monotonię życia codziennego postanowili dać wyraz wakacyjnemu luzowi, wspomaganemu oczywiście alkoholem i zaznaczyć poprzez nad wyraz głośne rozmowy tudzież śpiewanie piosenek piwno-biesiadnych swoją obecność w pociągu. Oprócz czynnika ludzkiego, zawodzi także tzw. czynnik organizacyjno-techniczny. Otóż mniej więcej po godzinie podróży (trwającej w sumie 9,5 godziny) zapycha się będąca, jak łatwo się domyślić w i tak już fantastycznym stanie toaleta, do tego w spłuczce zabrakło wody, co kończy się delikatnym sajgonem i paraliżem. Co robią w tej sytuacji lekko zdesperowani podróżni? Nie rozumiejąc jakże prostej wydawałoby się w treści informacji o braku wody, jeden po drugim wchodzą do nieszczęsnej toalety, próbując dokonać cudu zaistnienia wody na powrót. W jaki sposób? Niezależnie od płci, wieku, wykształcenia w jeden. Mianowicie uderzając mocno i nadzwyczaj energicznie w zbiornik wody, po stokroć przy tym naciskając niezmiennie nieczynną spłuczkę. Nie trzeba chyba dodawać, że cud wskrzeszenia wody nie dokonuje się. Zamiast niego następuje gwałtowne obudzenie pasażerów, śpiących w sąsiadujących z ubikacją przedziałach oraz co gorsza dalsza dewastacja i tak zdemolowanego sanitariatu.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW