Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Preyzdencie, nie tędy droga!
dodano 07.12.2007
Rozmowy Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem mogą okazać się przełomowym punktem zaostrzającego się konfliktu. Jeśli nie przyniosą pozytywnych rezultatów, rząd będzie miał poważny problem.
Zaskakująca aktywność prezydenta w ostatnich dniach przejawia się przede wszystkim w nieustannym komentowaniu poczynań rządu Donalda Tuska. Dodajmy: w komentowaniu niezwykle krytycznym. Na razie to tylko słowa, ale od zapowiedzi do czynów jest bardzo niedaleko. Niewykluczone więc, że niebawem będziemy mieli do czynienia z jawną działalnością prezydenta na niekorzyść Rady Ministrów oraz parlamentu, co byłoby wydarzeniem bez precedensu po 1989 r.
Prezydent na pierwszy plan
Takiej sytuacji należało się jednak spodziewać i przewidywali ją liczni politolodzy. Oto bowiem w chwili, gdy bezpośrednią możliwość kierowania państwem utracił Jarosław Kaczyński, pałeczkę przejął po nim drugi z braci – Lech, który jeszcze przez trzy lata pozostawać będzie na stanowisku głowy państwa. Prezydent stał się w ten sposób ostatnią ostoją PiS, która ma realny i rzeczywisty wpływ na politykę państwową.
W nowej roli Lech Kaczyński nie odnalazł się zresztą z dnia na dzień. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, można powiedzieć, że już od dłuższego czasu przygotowywał się na podobny obrót spraw. Stąd tak aktywne włączanie się w kampanię wyborczą – zupełnie jakby przeczuwał, że PiS może ustąpić Platformie. Gdyby dokładnie policzyć, zapewne wyszłoby na to, iż w czasie kilkunastu ostatnich tygodni z ust prezydenta padło więcej krytycznych wypowiedzi na temat przeciwników politycznych, niż przez całe poprzednie dwa lata.
Tuż po 21 października wydawało się jednak, że wszystko wróciło do normy. Mało tego – zaczęła zastanawiać nieoczekiwana cisza, milczenie ze strony pałacu prezydenckiego. Lech Kaczyński jakby gdzieś zniknął, nie komentował, nie gratulował. Być może usunął się w cień, by dać bratu czas i miejsce na wytłumaczenie porażki oraz posłanie gróźb w stronę Platformy Obywatelskiej.
Sam zresztą, po niedługim czasie, do tych gróźb i zapowiedzi się dołączył. Zaczął mocnym akcentem – wraz z początkiem listopada powrócił do mediów i oświadczył, że zna „fakty” o Radosławie Sikorskim, które ponoć miały go dyskwalifikować w ubieganiu się o stanowisko ministra spraw zagranicznych.
Nieobrażony, lecz urażony
Jeszcze wcześniej jednak, nim minęły powyborcze emocje, Lech Kaczyński wydał – oczywiście za pośrednictwem Michała Kamińskiego – przedziwne oświadczenie. Na konferencji prasowej sekretarz Kancelarii Prezydenta stwierdził, że prezydent „nie obraża się na wynik wyborów”. W normalnej sytuacji wydawałoby się to oczywiste i nikt nie musiałby o tym zapewniać. Skoro jednak najgorliwiej tłumaczą się winni, mogło to oznaczać, że w rzeczywistości Lech Kaczyński jest obrażony na zwycięstwo PO, i to bardzo mocno.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW