Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Ekstremalna dziewczyna
dodano 24.03.2009
MAGDA, NA POZÓR NIEWYRÓŻNIAJĄCA SIĘ Z TŁUMU, ZROBIŁA COŚ, NA CO NIE ODWAŻYŁBY SIĘ NIEJEDEN MĘŻCZYZNA. MAGDA MA ZA SOBĄ PRZELOT MOTOLOTNIĄ, TRZYKROTNY SKOK NA BUNGEE I SWÓJ PIERWSZY, NIEZAPOMNIANY SKOK ZE SPADOCHRONEM.
Magda to przeciętna, na pozór niczym nie wyróżniającą się dziewczynę. A jednak jest coś ,co ją wyróżnia z tłumu, to niebywała odwaga, której na pewno pozazdrościłby nie jeden mężczyzna. Fascynacją sportami ekstremalnymi zaraził ją kolega Andrzej, dla niego to był żywioł, ona nie chciała być gorsza, też chciała przeżyć coś fajnego i szalonego. Zaczęło się niewinnie – kilka razy widziałam nad Jeżewem szybującą motolotnię - wspomina dziewczyna i mówi dalej – byłam ciekawa, jak to jest szybować
w sąsiedztwie chmur, ptaków, z góry podziwiać czubki drzew, pola i łąki, kusiło mnie to więc popytałam znajomych skąd startuje ta motolotnia i okazało się, że całkiem niedaleko, na terenie gminy Jeżewo i pewnego czerwcowego wieczoru przez 15 minut czułam się jak ptak, było po prostu pięknie, tak jak sobie wyobrażałam, to był dobry początek tych moich wszystkich wyskoków – mówi ze śmiechem Magda.
Kolega Magdy był zapalonym amatorem sportów ekstremalnych, dla niego skok na bungee to była przysłowiowa pestka, dużo opowiadał jej o emocjach, adrenalinie i uczuciach, których nie da się opisać słowami, chciała zrozumieć o czym on do niej mówi i też poczuć to coś. Okazja trafiła się całkiem niespodziewanie – kiedyś, latem pojechaliśmy ze znajomymi do Zakopanego, Andrzej już kilkakrotnie skakał tam na bungee więc wiedział dokąd się udać – wspomina Magda i mówi dalej – pomyślałam sobie, nie mam nic do stracenia, on tyle razy skakał i zawsze było wszystko ok, to i mi nic się nie stanie, podjęłam decyzję, skaczę! Reszta działa się w tempie ekspresowym, wystarczyło podpisać papier, że na nic nie choruję i takie tam i już chłopak, któremu bardzo trzęsły się przy tym ręce, zaczepiał mi linę wokół nóg. Mam lęk wysokości i pierwsze chwile nad ziemią nie należały do przyjemnych, na dodatek koszem dosyć mocno bujało …. po głowie kłębiły się myśli czy aby na pewno liny są dobrze zaczepione, albo czy lina przypadkiem nie pęknie. Nagle przypomniałam sobie przestrogi rodziców żebym tego nie robiła, bo takie skoki różnie się kończą, ale kiedy w końcu wjedzie się na wysokość 62 metrów, to już nie czuję się strachu, nic się nie czuje, tu już po prostu działa adrenalina, to jest taki wewnętrzni impuls, chwila skupienia, ostatnie instrukcje i skok. Co się wtedy czuję? Tego nie da się opisać słowami, nasuwa mi się na usta tylko jedno niecenzuralne słowo jest z….e no suuuuper fajnie, kiedy się leci w dół i właściwe nie ma się władzy nad tym, co się będzie działo przez najbliższe kilka sekund, Kiedy już skoczyłam, lina jeszcze parokrotnie sprężynowała w górę i w dół, dla mnie to było super uczucie, dla innych najgorsze katusze. To muszą być naprawdę niesamowite doznania skoro Magda zdecydowała się skoczyć jeszcze dwa razy, nie przestraszył jej nawet pojedynczy wypadek, kiedy to dziewczyna skakała z bangii i najprawdopodobniej w wyniku nieodpowiedniego dostosowania liny do wagi, uderzyła głową o dno akwenu wodnego. Kilka dni później Magda skakała ponownie, zbiegiem okoliczności nawet u tej samej firmy zajmującej się organizowaniem takich skoków. – Mój trzeci skok odbyłam w duecie z kolegą, byliśmy przypięcie twarzami do siebie - wspomina Magda i dodaje – muszę powiedzieć, że to już nie to, ciało nie było już tak bezwładne, więc nie było tego charakterystycznego sprężynowania w górę i w dół, o wiele fajniej jest jak skacze się samemu.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW