Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Jak Wojtek został strażakiem, a Donald–piłkarzem.O polskich polibrities
dodano 23.04.2008
Popatrz, jaka uśmiechnięta rodzinka! Ci Kwaśniewscy z psem na okładce gazety! A tutaj, w telewizji? Kazio Marcinkiewicz na studniówce! Zobacz, jak wywija na parkiecie. I Tusk w piłkę kopie na boisku z kolegami! A mówiłeś, że politycy to bufony.
Jakie przesłanki kierują Polakiem, kiedy stawia swój symboliczny krzyżyk przy nazwisku na karcie wyborczej? Dobro państwa, jako jedyna wartość, która przyciąga go do lokalu wyborczego? Racjonalna kalkulacja, oparta na dogłębnej analizie programu kandydata i jego partii? Wielogodzinne przemyślenia nad tym, czy bardziej czujemy się liberałami, konserwatystami lub socjaldemokratami? A może raczej coś dużo prostszego?
Baseball i polityka
W 1961 roku amerykański psycholog społeczny, Theodore Newcomb przeprowadził eksperyment, w czasie którego zweryfikował, w jaki sposób zawiązywane są przyjaźnie pomiędzy studentami mieszkającymi w akademickim kampusie. Okazało się, że w większości przypadków dobierali się oni według podobieństwa jednej lub kilku cech. Jeśli ktoś był zapalonym miłośnikiem baseball’a, chętniej spotykał się z innym fanem tego sportu. Jeśli dzieciństwo spędził na farmie, dobierał sobie przyjaciół spośród dzieci farmerów. Osoba podobna do nas bardzo często potwierdza nasze doświadczenie, gdyż sama ma podobne, a tym samym ugruntowuje nas w przekonaniu, że mamy rację. Stare porzekadło mówi, że ciągnie swój do swego... I wiele w tym prawdy. Jeśli jesteś podobny do mnie – to równocześnie jesteś bardziej sympatyczny, mądry i lepiej niż inni mnie rozumiesz. A przez to wywołujesz pozytywne emocje i skojarzenia. W sytuacji, gdy ogromna część życia politycznego podporządkowana jest zbliżającej się rywalizacji wyborczej (bez różnicy, czy pozostały 4 lata, czy 2 tygodnie do wyborów), politycy w tym, co robią, wydają się kierować głównie praktyczną realizacją reguły podobieństwa.
Moherowy beret wykształciucha
No dobrze, ale jak być podobnym do wszystkich? W końcu w Polsce mamy kilka milionów wyborców, a każdy z nich jest inny, prawda? Nie do końca. Mając dostęp do badań preferencji Polaków, stylów ich życia, charakteru wyborów, jakie dokonują, można zacząć zarzucać różne wędki. Spotkać się ze studentami, jeśli chcemy uchodzić za polityka przyszłościowego, dla którego inwestycje w młodzież są priorytetem. Iść na spotkanie z emerytami i opowiadać o upadku patriotyzmu i drożyźnie w sklepach, jeśli istotną częścią naszego potencjalnego elektoratu są osoby po sześćdziesiątce. I pamiętać o dostosowaniu komunikatu do odbiorcy. Tu powiedzieć, że „coś nie jest spoko”, a tam, że „nasz papież ubolewałby nad tym”... Dlaczego tak wielu ludziom łatwiej było swego czasu krzyknąć „Balcerowicz musi odejść!” i przyjąć za pewnik, że „Balcerowicz jest szkodnikiem”, niż posłuchać jego wykładu o stopie redyskontowej? Bo Balcerowicz nie mówi tak jak my, a Lepper tak. Jest inny, obcy a Lepper jest przecież jednym z nas... A zatem na pewno ma rację. Do tego trzeba jeszcze tylko dołożyć konieczność pokazywania się w określonych środkach masowego przekazu. Voilà! Przepis na zdobycie głosu wyborców gotowy. Proste? Nie do końca...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW