Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
I w jakich czasach nam przyszło...
dodano 27.05.2009
Dziennik, Czuma, Kataryna - absurd? Czy szara rzeczywistość w jakiej przychodzi nam żyć.
Nie często w życiu zdarza mi się zajmować tematyką polityczną. A jednak czasem trzeba. O ile konflikt na linii Kataryna – Czuma początkowo mnie bawił, nie wyobrażałem sobie bowiem, że żyjemy jednak w kraju gdzie wolność słowa jest tylko mitem, o tyle farsa ostatnich dni przyprawia mnie wręcz o mdłości.
Ale zacznijmy od początku by zachować kontekst. Na swoim blogu, Kataryna napisała swego czasu stwierdzenie:
„jestem dziwnie przekonana, że lada dzień informacje Newsweeka się potwierdzą i okaże się, że minister sprawiedliwości kolejny raz minął się z prawdą.”
Zostało ono skwapliwie wyszukane w sieci przez syna ministra Czumy, który wysunął do administracji salonu24 żądanie usunięcia niewygodnego (obraźliwego jak to określił) wpisu. Salon grzecznie odmówił, czemu dziwić się nie trudno. Jako, że nie była to jedyna próba ingerencji pana Czumy w sferę internetowych publikacji, sprawa nabrała medialnego rozgłosu . Tu na scenę wkracza redakcja "Dziennika", przeprowadzająca swoje „śledztwo” i składająca Katarynie „propozycję nie do odrzucenia”:
Pani Katarzyno bardzo proszę o poważne rozważenie naszej propozycji. Nie chcemy bezpardonowo ujawniać Pani tożsamości i iść na rękę Czumom. Wolimy by zgodziła się Pani na ten coming out na Pani warunkach włącznie z zatrudnieniem Pani jako naszej publicystki. Ale proszę nas zrozumieć to "frustrujące wiedzieć i nie móc napisać". Wiem, że Pani tożsamość zna Fakt a przez nich nie zostanie Pani tak dobrze potraktowana - proszę tego nie traktować jako szantażu .Naprawdę nie chcemy Pani skrzywdzić.
Reasumując: piszesz babo dla nas a jak nie to… bo sama Pani rozumie, wiedzieć a nie móc powiedzieć. Och jakież katusze musieli przechodzić znając "największą" tajemnicę IV (III?) RP. No i koniec końców danych nie ujawnili. Ale…
Bo "ale" jakieś jest zawsze. Nie musieli podawać imienia i nazwiska Kataryny, ilość opublikowanych o niej informacji umożliwia bowiem średnio rozgarniętej małpie laboratoryjnej ustalić tożsamość Kataryny poprzez losowe walenie czołem w klawiaturę. Przykładem takiej małpy mogę być ja – średnio rozgarnięty, mający w serdecznym poważaniu politykę, za to nie mający bladego pojęcia o dziennikarstwie śledczym. Kurtyna – antrakt. Bo bynajmniej nie koniec.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW