Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Przypadek czy przeznaczenie?
dodano 09.06.2009
Może tak już jest, może niektórzy z góry skazani są na nieustanną samotność która wiąże się nierozłącznie z nieuporządkowanym stanem równowagi psychicznej...
Rozpatrzmy na przykładach zwierząt, chociażby takiej tygrysicy... zwykły ssak, a jak walczy o samca, o bardziej prymitywny okaz jej gatunku. Ssaki wydzielają nawet odpowiednie zapachy, żeby zwabić partnera, robią wszystko aby pobudzić jego zmysły. Bo przecież w tym rzecz żeby się rozmnażać, prawda? Człowiek zdaje się też być przykładem ssaka, którego jednym z obowiązków jest rozmnażanie i wydawanie płodnego potomstwa. Czasem bowiem presja przereklamowanego otoczenia, czy tez tradycji jest tak silna, że pozwalam to sobie tłumaczyć jako obowiązek. Jaskółki, sójki, wrony, kaczki, węże, ropuchy, jaszczurki, łososie, okonie (problem ryb to też osobny temat życia) a nawet te okropne tygrysice mają jedno zadanie, dążą do jednego celu, który tak właśnie mnie drażni. Po co przedłużać gatunek, skoro vanitas, vanitatum et omnia vanitas?
Wszystko skończyło się więc na delikatnej sugestii, bo gdybym inaczej poprowadziła swoje uprzednie życie, w sensie że wykorzystała swoją ewidentną szanse, wszystko teraz toczyłoby się inaczej. Polak mądry po szkodzie! A może dalej głupi, tylko się wydaje, że skoro tyle przeżył, nie powinien popełnić już tych samych błędów?
Świetnie. Tamto życie było nasycone szczęściem. Szczęście wręcz wypływało z rękawa i ciekło po całym ciele, otaczało każdą sferę tamtego właśnie życia. Szłam ulicą, a ono rozwijało przede mną czerwony dywan, spałam a ono władało moimi marzeniami sennymi, wreszcie wypełniałam swoje obowiązki, które do najprzyjemniejszych nie należały z uśmiechem na twarzy. To głupie szczęście było nieszczęśliwym szczęściem. Tak, dobrze powiedziane, nieszczęśliwe szczęście.
Jak opisać historię, która trwała rok szczęścia? Łatwo się domyśleć, co to za historia, więc po co pisać ją. To samo, kolejna szmatława opowiastka o zranionym sercu i tyle. Standardowa, nic w niej niezwykłego. Nic dodać, nic ująć. A jednak kobiety wciąż się kuszą i czytają te głupie sitcomy, nudne i straszne opery mydlane, ślęczą przed TV i wcielają się w główną z bohaterek szklanego ekranu żyjąc nieswoimi perypetiami miłosnymi. Te cyrki są już tematem przebojów wielkich artystów, a owe zachowanie wytykane palcami bo z jakiej racji lekceważyć wszystkie obowiązki żony, matki, cioci czy teściowej dlatego, że leci serial. Mąż potrzebuje przecież dobrze zjeść! Kto zrobi pranie i dzieci do szkoły naszykuje? Kto zapłaci rachunki? Kto wreszcie posprząta zakurzone mieszkanie? Seriale przesiąknęły już nasze życie, wabią nas perypetiami miłosnymi, a zagadka tkwi w tematyce. Nie odkrywam tu Ameryki jak wiadomo, seriale to rodzaj odskoczni od rzeczywistości. Przysiadamy sobie w wygodnym foteliku, z ciepłą kawką i ciasteczkiem, albo nawet chipsami, żeby dodać sobie również trochę pikanterii, i wchłaniamy cały ten szłam. Mi też się to zdarzyło nieraz, spokojna głowa. I śledzimy to wirtualne życie, nieprawdziwe a jednak jakże podobne do naszego! Pocieszamy się wtedy, ze nie tylko my mamy problemy, nie tylko nas zostawił facet, nie tylko my nie mamy za co opłacić dziecku wymarzonych wakacji czy też sami wyjechać na wyspy kanaryjskie. A jednak zauważmy tą różnicę, że oni w końcu jakoś łapią swoje szczęście, znajdują te drugie połówki, pobierają się i wszystko jest w porządku. I jakoś tak dziwnie się składa, że i facet tych sitcomowych laleczek jest jakiś przystojniejszy, bardziej romantyczny od naszego. I tu już zaczynają się problemy, mamy bowiem wyrzuty sumienia, ze wybrałyśmy tego Tadka, w którym zero romantyzmu, zarabia tyle, że ledwo starcza na bieżące opłaty i życie, zero oszczędności. Ani nie jest wybitnie inteligentny, ani zabawny. Wręcz przeciwnie, jest śmierdzącym leniem, obibokiem, typem mężczyzny, który woła z kanapy: „Kobieto, podaj mi piwo!” I to jest poważny powód do kłótni. Najpierw próbujemy wywalczyć swojego wymarzonego romantyka. Różnymi sztuczkami wymuszamy na nim zmiany w charakterze, prośbą, groźbą, płaczem i krzykiem zapominając, że nasz ideał to tylko wyimaginowana postać z filmu. A on zmienia się na jakiś czas, dla świętego spokoju, niby w imię miłości. Jednak trudno jest zmienić nagle wszystkie wypracowywane w sobie od lat nawyki, powiedzmy sobie wprost – zmienić w parę dni swój charakter, nawet w imię miłości. Brnąc w to dalej, okazuje się ze nasze lamenty, wymuszenia, rozmowy skończyły się fiaskiem. Która z nas tego nie przeżyła? Która z tą historią się nie utożsamia? Tej chwała.
Z czasem jednak przysłowiowy Tadek ma już dosyć kolejnej awantury z powodu, którego on nie jest w stanie, powiedzmy sobie szczerze, ogarnąć. Bo zarzucamy Tadkowi, że jest leniem, w ogóle nie okazuje nam uczuć, nie śpiewa piosenek z gitarą pod oknem, jak Lolicie w serialu : Największa miłość. Że czujemy się niedoceniane, niewystarczająco kochane, zaniedbywane. Także nie zarabia tyle, co mąż Lolitki, nie jest lekarzem ani prawnikiem. Jest wręcz jego zupełnym antagonizmem. Rodzi się w nas bunt, bo odzywa się w nas głos: skoro ma Lolita to czemu nie mam ja? Mój mężczyzna to zwykły Tadek, najzwyklejszy w swoim rodzaju przedstawiciel gatunku homo sapiens. I jeszcze na dodatek ciągle nam zarzuca, że nic nie robimy, tylko te seriale oglądamy, to dopiero! Głupi prostak! A może w tej prostocie warto czasem dostrzec zacne cechy naszego partnera?
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW