Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
"Niepatriotyczna" polemika z Bronisławem Wildsteinem
dodano 12.11.2009
Na ocean nonsensownych abstrakcji wypłynął po raz kolejny publicysta „Rzeczpospolitej” Bronisław Wildstein. Tym razem przy okazji święta niepodległości...
Na ocean nonsensownych abstrakcji wypłynął po raz kolejny publicysta „Rzeczpospolitej” Bronisław Wildstein. Tym razem przy okazji święta niepodległości tematem wildsteinowskich kabalistycznych zaklęć jest...naród. Tradycyjnie Wildstein zaczyna swoje dywagowanie od górnolotnego frazesu: „Żyjemy w epoce, która walczy z wszelkimi wykluczeniami, a naród z natury rzeczy polega na wykluczeniu. Przynależność narodową (co nie musi znaczyć - etniczną) określa się poprzez przeciwstawienie rodaków cudzoziemcom”. Cóż, jeślibyśmy rzeczywiście żyli w epoce, która walczy z wykluczeniami to i skład personalny redakcji „Rzepy” wyglądał by wówczas inaczej. Ale odłóżmy wykluczenia, bo to temat na wielką pracę socjologiczną, a nie wpis na blogu. Zastanówmy się nad drugim członem zdania wildsteinowskich dywagacji. Bez względu na to, którą definicję narodu uznamy za właściwą, żadna z nich nie opiera się na wykluczeniu. Robiąc szybki przegląd wszystkich definicji uderza w nich co innego. To fakt, że bez względu kto i kiedy daną definicję układał praktycznie zawsze zostawiał jakąś furtkę, przez którą dany naród mógłby powiększyć swój (mówiąc nieładnie stan liczebny). Tak więc, ostatnia rzecz jaka przychodzi tu do głowy to...wykluczenie. Wyraźnie widać, że fetyszyzm z jakim traktują pojęcie narodu, niektóre środowiska prowadzić może na niebezpieczne manowce intelektualne, czego tekst Wildsteina jest najlepszym przykładem.
Dalej Wildstein leci już konserwatywnym typowym dla polskiej inteligencji wyrosłej z doświadczeń tajnych rekolekcji słowotokiem: „ Nie sposób wyobrazić sobie demokracji oderwanej od narodu. Współczesny demos to naród właśnie. A demokracja to również współczesny fetysz. Demokracja nie udaje się w zbiorowościach, które nie mają poczucia tożsamości.” Monopolu na udaną demokrację nie ma żadna wspólnota, narodowa czy nie, nie ma znaczenia. Może jest jednak tak, że owszem nie sposób sobie wyobrazić demokracji oderwanej, ale...od społeczeństwa i poczucia przynależności do niego. Może, więc współczesny demos to jednak społeczeństwo !? Można sobie natomiast wyobrazić naród o silnym poczuciu tożsamości, który akurat od demokracji odrywa się sam. Najlepszym przykładem (i to nie afrykańskim) mogą być choćby Serbowie, których tradycja i poczucie wspólnoty doprowadziło tam gdzie doprowadziło, a niektórych przedstawicieli sposobu myślenia tej wspólnoty narodowej możemy poobserwować sobie podczas procesów przed Trybunałem w Hadze. Kto wie czy gdyby nie istniał „fetysz” zwany demokracją inne narody nie poszły by drogą serbską. Fetyszyzm, więc czasem też się na coś może przydać.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW